Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

5.11.2014

/HVAR/ Słodki zapach lawendy i krągłe oczka koronki, czyli dzień na słonecznej wyspie


Na Hvar - jak to na wyspę - trzeba się dostać promem. Możliwości są dwie - w pół godziny z Dvernika do Sućuraja albo w dwie godziny na trasie Split - Stari Grad. Krótszy odcinek przemierza się na małym promie, a dłuższy - na dużym, z zabudowanymi dekami. Dla urozmaicenia drogę na wyspę odbywamy w krótszej opcji, a z wyspy - w wersji dłuższej.


Hvar wita nas latarnią morską. Przybijamy do portu w Sućuraju - małym mieście, którego nazwa pochodzi od jego patrona, świętego Jerzego. Stąd trasa do stolicy wyspy to aż 80 kilometrów - czyli niemal cała jej długość: mierzona w linii prostej ma ona bowiem 67,5 km długości i 10,6 km szerokości. Jedziemy dość długo, bo szosa jest wąska i każda mijanka wymaga przyhamowania. Ale wynagradzają nam to widoki - nie bez kozery miejsce to zwane jest królestwem lawendy. Druga nazwa to notabene wyspa słońca - liczba godzin bezchmurnych wynosi tu bowiem średnio w roku aż 2 718. 


Wyspa - jak wiele miejsc w Chorwacji - ma długą historię sięgającą jeszcze czasów prehistorycznych. Mieszkały tu plemiona iliryjskie, potem greckie, potem rządzili tu Rzymianie, władcy Republiki Weneckiej, Habsburgowie... Do dziś znajdowane są tu ślady tej bogatej przeszłości w ramach prowadzonych tu projektów archeologicznych. 

Dla nas - jak pewnie dla większości turystów - pierwszym przystankiem w stolicy wyspy (noszącej zresztą to samo imię, co wyspa) jest twierdza z pięknym widokiem na miasteczko i na morze. Hiszpańską twierdzę - zwaną Śpanjola - zbudowano w roku 1551 w celach obronnych. Przypomina o tym dziś nie tylko jej zwarta konstrukcja, lecz także stojące tu dziś armaty. Obecnie jest to obiekt stricte turystyczny: restauracja, ławeczki, sklepik z pamiątkami. W sklepie wisi gęsty zapach lawendy otulający lawendowe mydełka, kremiki, olejki, woreczki do bielizny... Gdyby ktoś miał wątpliwość, na którą z 1185 wysp Chorwacji akurat trafił, to już wie, że to Hvar - królestwo fioletowych kwiatów.


Z twierdzy udajemy się na starówkę miasta, które od XIII do XVIII wieku stanowiło ważną bazę morską Imperium Weneckiego, dziś zaś żyje głównie z turystyki. Chodząc po placu, zwanym Pjaca, przed renesansowo-barokową katedrą św. Stefana (jej budowę rozpoczęto w wieku XVI, a wnętrze wyposażono dopiero w XVIII), rozkoszuję się słońcem i zapachem kwiatów. Nie dziwię się, że wiele osób spędza tu tydzień czy dwa. Zanurzam się w uliczki: tu przy domu rośnie cytryna, ówdzie na sznurkach suszy się bielizna. 


Przed klasztorem sióstr Benedyktynek wisi szyld z zabawnym dość dla nas napisem. To kolejny "false friend" - słowo, które wygląda podobnie w dwóch językach, ale znaczy co innego: čipka to po chorwacku "koronka". I rzeczywiście - w klasztorze siostry robią cuda z nici z liści agawy za pomocą szydełka cienkiego jak igła. 


Próbuję odwiedzić polecany przez "Lonely Planet" Coral Shop. Biżuteria, zwłaszcza z koralem, to bowiem jedna ze specjalności wyspy. Niestety kraty są zasunięte. Pozostają mi więc zakupy w budkach wzdłuż portu. Oferowana jest tam oczywiście lawenda w każdej postaci oraz mniej lub bardziej prawdziwe korale.


Na ciepły wieczór po słonecznym dniu jedziemy do Starego Gradu, dawnej stolicy wyspy i miejsca startu promu do Splitu. Tam na przyhotelowej miniplaży relaksuję się w ulubiony sposób. 


Potem idę na spacer po miasteczku, które trochę przypomina mi włoskie Burano. Stary zakład fryzjerski, sklepik z lawendą, kawiarenka, mały Konzum - sieciowy sklep spożywczy.


Noc dziś będzie krótka, bo przed sezonem zaledwie kilka promów dziennie kursuje stąd na stały ląd, a my chcemy dotrzeć do miasta Dioklecjana tym o 5 rano! Budząc się w środku nocy myślę o niezwykłej procesji odbywającej się co roku na wyspie Hvar. Tradycja ta jest żywa od ponad 500 lat i twa do dzisiaj. Największym przywilejem dla mężczyzny z wyspy jest niesienie w niej krzyża - dlatego ojcowie wpisują swych synów do kolejki od razu po urodzeniu. Lista chętnych do niesienia ważącego 18 kg krucyfiksu przez 20 kilometrów jest zapisana na 30 lat do przodu. A jednak w tym roku poczyniono wyjątek i krzyża nie niósł mieszkaniec wyspy, tylko kontrowersyjny bohater narodowy - Ante Gotovina, oficer z czasów wojny w Jugosławii skazany 15 kwietnia 2011 przez trybunał haski na 24 lata więzienia (co Chorwaci uznali za hańbę), a w roku 2012 uniewinniony.


Myślę też o miejscowości Jelsa, chorwackim St. Tropez, którego w czasie pobytu na wyspie Hvar nie udało mi się odwiedzić. A szkoda, bo to tu kręcono kilka scen z "Cassino Royal". Chorwacja notabene coraz częściej występuje w filmach - grywa na przykład czasem Włochy ze względu na niższe koszty realizacyjne i podobny krajobraz.

W deszczową noc opuszczam Hvar - piękną małą wysepkę, na której słodki zapach lawendy i gorące promienie słońca pozwalają zapomnieć o wszelkich problemach.



***
ZAPRASZAM TEŻ NA SPACER FILMOWY PO WYSPIE HVAR:


1 comment:

  1. To prawda, Hvar jest piękny, przesycony zapachem lawendy, choć tak naprawdę lawenda jest tu niecały wiek :)

    ReplyDelete