Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

7.15.2014

/ROTHENBURG/ Wehikułem czasu na wstecznym biegu, czyli krótki wypad do Średniowiecza


Wchodząc na okoloną murem z XIV wieku starówkę w Rothenburgu, niczym Guliwer jednym milowym krokiem w czasie cofamy się o 600 lat i niczym vonnegutowski Billy Pilgrim wypadamy z czasu. W miasteczku nad rzeką Tauber w Środkowej Frankonii zachowała się nienaruszona niemal substancja średniowiecznej zabudowy i - co jeszcze bardziej niezwykłe - swoisty flair dawnych wieków, nie dotknięty pośpiechem, nerwowością i szyldami McDonalda. Aby odbyć tu prawdziwą podróż w czasie wystarczy tylko odrobina wyobraźni - konieczna do tego, by z uliczek i placyków mentalnie wyciąć samochody, które w tym kamienno-dachówkowym otoczeniu i tak wyglądają jak przybysze z kosmosu.


Korzenie tego doskonale zachowanego średniowiecznego miasteczka leżącego 60 kilometrów od Norymbergi sięgają roku 970. W XII wieku wznosił się tu zamek, który mimo swej potęgi nie dał rady oprzeć się trzęsieniu ziemi z roku 1356. Obecna nazwa miejscowości pochodzi od nazwiska grafa Comburg-Rothenburga, którego krewni założyli w sumie aż sześć osad znanych jako Rothenburg lub Rotenburg - cztery na terenie dzisiejszych Niemiec, jedną w Szwajcarii i jedną na ziemiach należących od 1945 roku do Polski (dawny Rothenburg an der Oder to Czerwieńsk w powiecie zielonogórskim).

Znaczenie frankońskiego ośrodka wzrosło w 1274 roku, kiedy to król Rudolf von Habsburg podniósł jego status do wolnego miasta Rzeszy. Niestety ze względu na swoją rangę miasto stało się celem ataku i oblężenia w czasie wojny trzydziestoletniej. Po tym, jak w roku 1650 opuścili je ostatni żołnierze, domy i ulice opustoszały na wiele dziesięcioleci. Może dzięki temu, że zapadło ono w sen na prawie 250 lat, miastu temu udało mu się przetrwać do dziś bez większych rewolucji architektonicznych i zachować oryginalny średniowieczny wygląd. Jest to jeden z nielicznych, a w tej skali chyba jedyny taki przypadek w Europie.

W latach 1500-1806 Rothenburg ob der Tauber był częścią okręgu cesarskiego Fränkischer Reichskreis, a w roku 1806 przyłączono go do Bawarii. Dalszy rozwój ośrodka datuje się na lata osiemdziesiąte XIX wieku - wtedy zaczęto też budować pierwsze domy poza obrębem średniowiecznych murów. Niedługo potem goście z zagranicy zaczęli odkrywać turystyczne walory okolicy - na początku XX wieku przyjeżdżali tu dobrze sytuowani Anglicy i Francuzi spędzający urlop w istniejącym do dziś hotelu Eisenhut.

Nienaruszone dotąd zabytki - którym przez setki lat udało się przetrwać i wojny, i oblężenia, i pożary - ucierpiały, jak wiele innych w całych Niemczech, w 1945 roku. Szesnaście amerykańskich samolotów bojowych nadleciało 31 marca, w Wielki Piątek, od strony Würzburga. Spadł z nich "ognisty deszcz". Poraniony Rothenburg pokrył się gęstym pyłem, przez który zdawał się nie przenikać ani jeden promień Słońca. Jedyne światło pochodziło z pożarów podsycanych fosforem z ładunków wybuchowych. Bomby zniszczyły ponad 45% średniowiecznej substancji miasta - miasta, które nie miało znaczenia strategicznego i już wtedy było powszechnie uznanym zabytkiem kultury europejskiej. Jak ironicznie pisze o takich aktach Kurt Vonnegut: "Robiono to, aby przyśpieszyć koniec wojny".

Budowle zmiecione z powierzchni ziemi odbudowano z pietyzmem i dbałością o wierne odwzorowanie oryginałów. Dzięki tym staraniom - i być może boskiej interwencji, dzięki której bomby spadły z dala od najważniejszych zabytków - duch średniowiecza żyje tu do dziś.


Aby spotkać się z nim oko w oko, wchodzimy na mury okalające miasto. Te wewnętrzne pochodzą z XII wieku, zewnętrzne zaś zbudowano w latach 1360-88. Idąc od strony północnej kamiennym przejściem wokół starówki mijamy historyczne bramy, w tym Galgentor, Rödertor, Sieberstor, Spitaltor, Kobolzellertor, Burgtor oraz wieże Weißer Turm, Stöberleinsturm, Markusturm.


Aby coś zachować, trzeba czasem coś poświęcić - dlatego na starych cegłach muru umieszczono dziesiątki tablic upamiętniających sponsorów, którzy łożą na ich renowację. W ten sposób nazwy firm i nazwiska osób prywatnym stały się elementem naruszającym w pewnym sensie spójność wizualną zabytku - ale z drugiej strony gdyby nie hojni darczyńcy, murów w tej formie nie można byłoby masowo zwiedzać. W każdym razie każdy, kto zdecyduje się na dotację w wysokości 1200 euro lub więcej, na wieki zawiśnie w średniowiecznym korytarzu na tabliczce o wystandaryzowanych wymiarach.


Co ciekawe, mur wznosi się nie tylko na dziewięć metrów ku górze - na podobną głębokość wchodzi także w ziemię. Zbudowano go w ten sposób, by wrogowie nie mogli zrobić podkopów do miasta. Świadomi stabilności tej tak umocowanej w podłożu konstrukcji idziemy wąskim korytarzem przez 2,5 kilometra - bo tyle z jego całej długości wynoszącej 3,4 kilometra można dziś przejść - i patrzymy z zachwytem na średniowieczne miasteczko, które właśnie okrążamy.


Nasze oczy przykuwa Klingentor, wieża wzniesiona w latach 1380-90, którą obejrzymy też później z perspektywy staromiejskiej uliczki. Dziś jest ona jednym z symboli miasta, ale kiedyś pełniła zupełnie inną funkcję. Znajdował się tu mianowicie system rozprowadzania wody pitnej: najpierw wpompowywano ją na wysokość 90 metrów, a potem rurami rozprowadzano do punktów docelowych w mieście.


Skoro o symbolach miasta mowa, przenieśmy się na rynek staromiejski. Stoi przy nim okazały ratusz, w którego murach gościły niegdyś liczne koronowane głowy. Według kronik latach 1274 - 1802 jego progi przestąpiło trzydziestu różnych cesarzy.


Budynek wyróżnia to, że łączy on w sobie kilka różnych stylów architektonicznych. Jego najstarsza tylna część - wzniesiona w latach 1290 -1390 - jest gotycka. Pasująca do niej wizualnie część przednia stała się ofiarą pożaru w XVI wieku, a ponieważ gotyk był już wtedy passé, to odpowiedzialny za odbudowę mistrz Nikolaus Hofmann z Halle sięgnął po estetykę renesansową. Później - w roku 1601 - ratusz uzupełniono arkadami, które są - zgodnie z duchem tych jeszcze nowszych czasów - barokowe. I tak na przestrzeni wieków powstał ten jakże eklektyczny, a przecież i w pewien sposób spójny budynek.


Prostopadle do niego, też przy rynku, stoi Ratstrinkstube z roku 1446. Z widocznym na niej zegarem związana jest pewna legenda. W roku 1631, w czasie oblężenia miasta, hrabia Tilly miał rzucić jego mieszkańcom wyzwanie: jeśli ktoś w czasie trwania dźwięku zegara wypije cały galon wina, wstrzyma się od wydania wojsku rozkazu zniszczenia miasta. Dzielny burmistrz Nusch podjął wyzwanie - i ponieważ mu się udało, to potomkowie obywateli ocalonego wtedy Rothenburga do dziś obchodzą hucznie dzień, w którym został on uratowany.


Kolejny sztandarowy zabytek miasta góruje nad czerwonymi dachami dwiema smukłymi wieżami. To kościół św. Jakuba (Stadtpfarrkirche St. Jakob) zbudowany w latach 1311 - 1484, a poświęcony w roku 1485. Już od XIV wieku przyciąga on rzesze pielgrzymów niezwykła relikwią, która skrywa się w jego wnętrzu. Jest to kropla krwi Jezusa zamknięta w oszlifowanym krysztale górskim umieszczonym w centrum drewnianego krzyża będącego elementem ołtarza wyrzeźbionego z lipowego drewna przez najsłynniejszego średniowiecznego snycerza, Tilmana Riemenschneidera (1450-1531). Kropla ta pochodzić miała wody przemienionej przez Chrystusa w czasie ostatniej wieczerzy - to nieorganiczne źródło w pewnym sensie nawet uwiarygodnia tę relikwię, bo gdyby zebrać wszystkie krople z ciała Jezusa rozsiane po kościołach świata, to zebrałoby się pewnie więcej krwi niż w dwóch dorosłych osobach. No ale wiara i wiedza to w końcu dwa różne - często wzajemnie nieprzystawalne - porządki.
 


W kościele uwagę zwraca też późnogotycki ołtarz z 1466 roku. Z przodu widać na nim figury różnych świętych dłuta mistrzów z Ulm - w tym dwunastu apostołów. Z tyłu zamykanych drzwi bocznych - niewidoczne niestety dla zwiedzających - skrywa się malowidło przedstawiające Rothenburg. Jest to najstarszy zachowany do dziś obraz miasta. 
 

Nieopodal kościoła znajduje się muzeum miejskie Reichsstadtmuseum, w którym prócz sprzętów codziennego użytku i narzędzi z różnych epok obejrzeć można obrazy Arthura Wasse. Wystawa mieści się w dawnym klasztorze dominikanów z połowy XIII wieku. A odpoczynek od artystycznych i kulturalnych wrażeń zapewnia zielony ogród na dziedzińcu.


Choć na budynkach w Rothenburgu nie ma reklam Coca-Coli, które skutecznie oszpecają już nawet Wenecję, to jednak jakieś współczesne przybytki handlu i uciech wkraczają już powoli w średniowieczne uliczki. Ciekawostką z tego cyklu jest sklepik oferujący przez okrągły rok bombki, choinki i Mikołajów. To Deutsches Weihnachtsmuseum przy Herrngasse 1, w którym czas zatrzymał się w inny sposób niż w całym mieście - bo stanął gdzieś pod koniec grudnia niewiadomego roku. Prócz setek rzeczy do kupienia, są tam też eksponaty do obejrzenia - tradycyjne szopki bożonarodzeniowe i różne mniej tradycyjne ozdoby.


To muzeum jest jak kwarantanna, która sprawia, że wyjeżdżając z Rothenburga ob der Tauber nie przenosimy się wehikułem czasu bezpośrednio w nasze czasy - taki krótki przystanek w tej sferze "in between" pozwala nam bardziej miękko przejść ze średniowiecza w XXI wiek. Na pożegnanie przeciągłe spojrzenie przez kraty rzuca nam czarny kot, który skrył się przed upałem w ocienionej uliczce. Może to siódme wcielenie zwierzaka, który żył tu w XII wieku, a może kot Schrödingera, który wydostał się jakoś ze szczelnej skrzynki i właśnie spostrzegł, że jednak istnieje - i to tu i teraz. Mnie z tym "tu i teraz" trudno jest się pogodzić jeszcze przez dobrych kilka godzin po wizycie w średniowiecznym mieście i po "wypadnięciu z czasu". Cóż - jak by powiedział Kurt Vonnegut: Zdarza się.



***
TRASA SPACERU

(Źródło: Google Maps; kliknij, aby powiększyć mapkę)
Gotisch errichtet und erhalten ist das hintere Ursprungsgebäude des heutigen Rathauses, dessen Bauarbeiten 1250 begonnen und Ende des 14. Jahrhunderts fertig gestellt wurden. Der aufgesetzte 60 Meter hohe Giebelturm kann von April bis Oktober täglich bestiegen werden. Von dort eröffnet sich eine herrliche Aussicht über die Stadt und auf den Marktplatz.
Auch der vordere Gebäudeteil des Rathauses wurde ursprünglich im gotischen Stil erbaut und durch einen Stadtbrand vor 500 Jahren zerstört. Diesen Schicksals-Schlag wollten die standesbewussten Rothenburger nicht auf sich beruhen lassen und fügten 1572 den vorderen Prachtbau im Renaissancestil an das gotische Turmgebäude an. Entworfen wurde der Renaissanceflügel vom Baumeister Nikolaus Hofmann aus Halle. Für die Ausführung war der Steinmetz Leonhard Weidmann verantwortlich. Zur Vervollkommnung wurde 1601 an der Flanke des Gebäudes der Arkadenkorridor namens Laubengang im Barockstil von Stadtbaumeister Kaspar Fürlein angebaut. Unverwüstlich und glanzvoll thront das Prestigeobjekt über dem Marktplatz.
- See more at: http://www.belocal.de/rothenburg-ob-der-tauber/sehenswuerdigkeiten/rathaus/13351#sthash.9nnb8Rqc.dpuf

No comments:

Post a Comment