Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

4.03.2013

TOP 10 plenerów fotograficznych

Miejsca, w których zrobiłam najładniejsze zdjęcia: przestrzenie z cudami przyrody, które jakby czekały na sfotografowanie, miasta z perłami architektury, zwierzęta w zoo bez krat… Oto ranking moich ulubionych plenerów.  
 

1. Plener pustynny -  White Desert w Egipcie

Farafra to depresja  w zachodnim Egipcie, która znajduje się w ramach Western Desert, w połowie drogi między Dakhlą i Bahariyą. Główną atrakcją geograficzną regionu jest White Desert (znana jako Sahara el Beyda) 45 km na północ od miasta Farafra. Widoczne na niej kredowe formacje skalne zostały utworzone w wyniku działania burz piaskowych. 


Prócz niej jeżdżąc po bezdrożach można też zobaczyć – i sfotografować – pustynię klasyczną, z lśniącym jasnym piaskiem i przesypującymi się na wietrze wydmami oraz niezwykłe czarne wulkaniczne kamienie. A nocą – spotkać fenka, który podchodzi do obozowiska w poszukiwaniu resztek jedzenia. 


Najbardziej charakterystyczny pocztówkowy motyw tego regiony to kura modląca się do drzewa. Wrażenie robi też biała brama. I setki innych motywów. Do pustyni białej jechaliśmy jeepem z Kairu. Spędziliśmy tam trzy dni fotografując kredowe motywy w pełnym świetle i o zachodzie słońca – gdy ich barwa zmienia się z minuty na minutę. A w nocy zasypialiśmy pod gwiazdami znosząc dzielnie chłód i ciesząc się na kolejny dzień w tym niezwykłym miejscu. 



2. Plener skałkowy - Kapadocja w Turcji

To miejsce- kraina historyczna w Tureckiej Anatolii - jest prawdziwą mekką fotografów. I nic dziwnego: księżycowy krajobraz tufowych skał jest jak stworzony do robienia zdjęć. Ich formy przypominają różne kształty – aż kusi, by ponadawać im nowe nazwy. W niektórych ostańcach kryją się kościoły, mieszkania, kawiarnie. Nieco klaustrofobiczne, ale ze wspaniałym widokiem z okien. Rano można obejrzeć tę niezwykłą krainę również z góry – wtedy wznoszą się nad nią kolorowe balony unoszące turystów z aparatami.


Wizytówką tego miejsca są Trzy Piękności. Legenda głosi, że były to kiedyś najpiękniejsze panny w okolicy, które nie potrafiły się zdecydować na przyjęcie żadnego z licznych adoratorów i za karę zostały zamienione w skały, równie zimne jak ich serca.


Będąc w Kapadocji warto zwrócić też obiektyw na wpisane na listę Unesco miasto Ortahisar zbudowane na dziewięćdziesięciometrowej skale. I na drzewa przyozdobione talizmanami zwanymi Nazar Boncuk (Oko Proroka), mającymi chronić przed urokami.



3. Plener górski - Trasa wokół Annapurny

Przez cztery dni pokonałam setki skalnych stopni. Z Phedi (1430 mnpm) w górę przez Dhampus do Pothany (1890 mnpm), potem z Pothany urokliwą trasą z wiszącymi mostami do Landruk (1565 mnpm), a następnie przez most na rzece Modi (1060 mnpm) do Ghandruk (1940 mnpm). Ostatni dzień - w dół do Nayapul (1070 mnpm).

Oczywiście główną atrakcją fotograficzną były tam góry – z tej trasy doskonale widać zarówno Annapurnę, jak i świętą górę Machhapuchre, która ze względu na swój kształt nazywana jest też Fish Tail, czyli Rybi Ogon.


Ale mnie zachwyciły zdjęciowo również inne cuda – pola ryżowe, potoki, rośliny. I ludzie oraz świadectwa ich życia: osady i kapliczki, muły transportujące drewno, owce pasące się na zboczach, bawoły wodne idące po wąskich ścieżkach.  



4. Plener nowoczesny – La Defense

La Defense - największe centrum biznesu w Europie – to idealne miejsce dla fotografa przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze ze względu na piękne wieżowce odbijające się w innych wieżowcach, po drugie – na panujący tu w ciągu dnia spokój (możliwość rozstawienia statywu i sfotografowania budynków bez tłumu ludzi), a po trzecie – ponieważ dzielnica ta jest niemal w całości wyłączona z ruchu kołowego.


Aby zafundować sobie piękny spacer warto  wysiąść z metra na stacji Esplanade de la Defense i przejść się wzdłuż alei imienia – jakże by inaczej – de Gaulle’a. Taki plener ma tę zaletę, że kończy się spektakularnym finałem: dochodzimy do wzniesionego w 1989 roku łuku braterstwa - Grande Arche de la Fraternite - monumentu-biurowca o imponującym kształcie i wielkości zaprojektowanego przez Johanna Otta von Spreckelsena. Można nań wjechać windą i porobić zdjęcia z góry. Jak podaje Wikipedia, wymiary sześcianu Le Grande Arche to 112 x 110 x 108 m: zmieścić się w nim mogłyby nie tylko łuk triumfalny, ale również (na szerokość) Pola Elizejskie.


Po drodze prócz wieżowców o różnym kształcie zachwycają liczne rzeźby i instalacje - w tym kolorowa La Moretti. Jest tu tez aż 20 różnych fontann.



5. Plener „rajska plaża”– Varadero

Oryginalna plaża z „The Beach” znajduje się oczywiście w Tajlandii, ale najpiękniejsze szmaragdowe widoczki udało mi się zrobić nie tam, lecz w kubańskim Varadero. To kurort jedyny w swoim rodzaju: hotele biedne i bogate (te najnowsze, pięciogwiazdkowe), pola golfowe, stare auta i tuk tuki, tłum ludzi na plaży – nie zrażonych smrodem z rafinerii, który pozostał we mnie jako najsilniejsze wspomnienie tego miejsca.


Ale widoki piękne. Atlantyk ma inna barwę o każdej porze dnia, zadeptany piach wciąż jest złocisty, a z tarasu w domu Ala Capone udało mi się zrobić moje najładniejsze zdjęcie ever. Dostało nawet nagrodę w konkursie TVN na najlepszą fotkę z wakacji :-)


Miłą opcją jest autobus turystyczny z odkrytym dachem jeżdżący w kółko po całym półwyspie. Można z niego wysiąść na dowolnym przystanku i popolować na ciekawe motywy.


6. Plener świątyniowy – Bangkok

Bangkok fotograficznie ma jedną podstawową wadę – smog. W większość dni przykrywa i wyszarza on niebo utrudniając komponowanie kadru. Ale ma też wiele zalet – ludzie chętnie pozują tu do zdjęć, a liczba i bogactwo świątyń jest niewiarygodne. Przy Grand Palace jest zawsze tłum, ale na przykład na Złotą Górę Phu Khao Thong, która mnie osobiście najbardziej zachwyciła, już nie każdemu turyście chce się wejść. A jakie z niej widoki!


Plusem jest też to, że w większości świątyń można robić zdjęcia – niestety wyjątkiem jest tu Sri Mariamman, a szkoda. 


Fotograficznie bardzo polecam Wat Arun, Świątynię Brzasku – zgodnie z nazwą najpiękniej oświetloną właśnie o wschodzie lub o zachodzie słońca. Wspaniale pozuje ona nie tylko od strony miasta, lecz także od strony rzeki Chao Phraya



7. Plener graffiti – Berlin

Berlin to idealne miejsce dla miłośników streetartu chcących utrwalić od zapomnienia tę ulotną sztukę. Chyba nigdzie nie ma tylu graffiti, co w bramach Hackesche Höfe, na dawnych terenach fabrycznych kolo stacji Ostkreuz i na Tacheles. Warte zobaczenia są też resztki muru, których jest niestety coraz mniej.

Berlińska sztuka ulicy to nie tylko obrazy namalowane farbą w sprayu. To także stencil graffiti robione z użyciem szablonów, instalacje z gipsu czy tak zwany paper street art. To obrazy, portrety, sceny rodzajowe, napisy – często zaangażowane politycznie. Za każdym razem jadąc do Berlina można zobaczyć nowe dzieła sztuki przykrywające poprzednie obrazki. I nie znaleźć ulubionych motywów – zamalowanych już innymi. Dlatego chyba tak bardzo warto fotografować streetart.



8. Plener od strony rzeki – Stambuł

Każde miasto od strony wody odkrywa inne tajemnice niż od strony lądu. Dlatego zawsze staram się zobaczyć zwiedzane metropolie również ze stateczku wycieczkowego lub tramwaju wodnego. Najbardziej urzekł mnie pod tym względem Stambuł – w czasie spacerów nieco klaustrofobiczny, a od strony Bosforu pięknie uformowany. Z jednej strony brzeg azjatycki, z drugiej – europejski.


Pod nami spieniona woda i meduzy-olbrzymki, nad nami most przypominający Golden Bridge. I niesamowite widoki na miasto upstrzone zabytkami: meczety, minarety, cerkwie, hotele, wieżowce, domki z drewna…


Po rejsie warto przejść się mostem Galata, skosztować rybkę w jednej z restauracji i sfotografować panoramę miasta oraz - sam most.



9. Plener filmowy – Tunezja

Rzadko ma się możliwość zwiedzenia planu filmowego – zwłaszcza z lat siedemdziesiątych. Na tunezyjskiej pustyni jest tu możliwe. Wchodzimy między piaskowe lepianki z futrynami wyłożonymi pomalowanymi na żółto kawałkami opon i… jesteśmy na Tatooine.


W Tunezji kręcono bardzo wiele filmów, kraj ten był też inspiracją dla pisarzy. Nic dziwnego – światło jest tu niezwykłe, a przestrzenie bezkresne. Można wypatrzyć skałę z „Angielskiego pacjenta” lub zachwycić się słonym jeziorem Chott El Jerid opisywanym przez Verne’a w „Inwazji Morza”.


Piękne widoki gwarantuje też lot na motolotni nad pustynią.



10. Plener zoologiczny – zoo w Singapurze

W większości ogrodów zoologicznych można zrobić fajne zdjęcia egzotycznych zwierząt – zwłaszcza, jeśli ma się trochę cierpliwości i dobry zoom. Niestety znaczącą przeszkodą dla fotografa są kraty i szyby utrudniające bezpośredni kontakt obiektywu z obiektem. Dlatego tak bardzo spodobało mi się ZOO w Singapurze. Na 28 hektarach powierzchni - obejmujących też dostępne dla zwiedzających jedynie w ramach nocnej opcji dziewicze fragmenty lasu deszczowego - mieszka tu ponad 2500 zwierząt. Co fotograficznie najważniejsze: zwierzaki nie żyją tu za kratami - mają przestronne wybiegi, czasem tylko oddzielone od zwiedzających szybą. 


Prócz bogactwa fauny i flory w ogrodzie zachwyca dbałość o każdy szczegół - i pod względem estetycznym, i informacyjnym. W sąsiedztwie wybiegu dla zebr kosze na śmieci są w biało-czarne pasy; ubarwienie różnych zwierząt namalowane jest też na meleksach jeżdżących po obszarze zoo. 

Szczegółowa mapka dodawana do biletu ułatwia wyszukanie gatunków z poszczególnych kontynentów. Mnie najbardziej zachwyciły oczywiście małpy, których mimika zawsze jest bezcenna oraz tygrysy białe dostojnie pozujące do zdjęć.







No comments:

Post a Comment