Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

9.03.2012

/DREZNO/ "Du schöne Stadt am Elbestrand" - o Feniksie, który dwa razy podniósł się z popiołów


"Du schöne Stadt am Elbestrand" śpiewali o Dreźnie w sentymentalnej piosence Ronny Zeiler i Mario Angelos. Plaży, którą się zachwycają, nie udało mi się nigdzie wypatrzyć, ale wspomniane w tym szlagierze piękno - choć nieoczywiste - rzeczywiście drzemie w wielu zakątkach tego miasta.
Choć mimo że to tu w roku 1785 Friedrich Schiller napisał "Odę do radości", to dziś Drezno radosne się nie wydaje - jest raczej zamyślone, niespójne, wielowątkowe, poranione przez historię.

Miasto przeżyło pierwszą dużą traumę pod koniec XVIII wieku, drugą - pod koniec II wojny. Jak pisze Mary Endell w rozprawie historycznej z 1908 roku: “W 1760 roku Drezno było oblegane przez Prusaków. Piętnastego lipca rozpoczęto bombardowanie. W galerii obrazów wybuchł pożar. Wiele płócien ewakuowano do Königstein, niektóre jednak zostały poważnie uszkodzone odłamkami pocisków – na przykład Chrzest Chrystusa Francii. Następnie stanęła w ogniu i zawaliła się okazała wieża kościoła Św. Krzyża, skąd w dzień i w nocy śledzono ruchy wojsk przeciwnika. W przeciwieństwie do kościoła Św. Krzyża, z którym los obszedł się tak okrutnie, kościół Najświętszej Marii Panny wyszedł nietknięty, gdyż pruskie pociski odskakiwały od jego kamiennej kopuły niby krople deszczu." Frauenkirche nie miał już niestety tyle szczęścia w czasie nalotów w 1945 roku - amerykańskie bomby nie były bowiem jak mżawka, tylko jak burza z piorunami.

Mijamy stację Dresden City, bo wbrew nazwie to nie tu znajduje się serce miasta i jego najbardziej chyba znany jego zabytek. Jedziemy do przystanku Postplatz i przed naszymi oczami ukazuje się właśnie on, słynny Zwinger. Podobnie jak za każdym razem widząc katedrę w Kolonii nie mogę nadziwić się, że jest tak ogromna, tak i za każdym razem, gdy patrzę na Zwinger, zachwyca mnie misterność jego architektury. Choć mocno zniszczony, a potem odbudowany w latach 60-tych, wygląda jakby stał tu od zawsze roztaczając swój późnobarokowy charm.  


Przechadzamy się po dziedzińcu Zwingera. Grupy turystów przyglądają się detalom architektonicznym wskazywanym przez przewodników,  dźwig budowlany precyzyjnie umieszcza jedną z rzeźb we właściwym miejscu, w fontannach chlupie woda. 


Za nami słynny niebieski zegar okolony dzwonkami z miśnieńskiej porcelany. Oryginalny z roku 1933 - udało mu się przetrwać dziejową burzę i cieszy oczy połyskując w porannym słońcu.


Wchodzimy po schodach, by z góry obejrzeć ogród i pawilony. W XIX wieku ponoć pachniały tu róże, dziś zieleni się trawa. Hofkirche podziwiamy zza pleców odwróconych do nas tyłem cherubinów.


Tym razem nie starczy czasu na galerie sztuki w Zwingerze. Przechodzimy przez Theaterplatz, mijamy Opernahuaus am Zwinger. Gdy otwarto ten teatr - czyli w roku 1719 - był on jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Mógł pomieścić aż dwa tysiące widzów! 


Idziemy wzdłuż Augustusstraße, mijamy Palais Brühl i dom, w którym  mieszkał Józef Ignacy Kraszewski. Przechodzimy do Neumarktu wzdłuż imponującego Fürstenzug - podziwiamy wizerunki rycerzy naniesione na 23 tysiącach płytek z Miśni. To ponoć największy na świecie obraz z porcelany - ma ponad 100 metrów długości.


Jeszcze kilkanaście kroków i wyrasta przed nami Frauenkirche, kościół, z którego po wojnie zostały jedynie zgliszcza. "Drezno zostało zniszczone w nocy trzynastego lutego 1945 roku. (...) Z góry słychać było jakby stąpanie olbrzyma. Były to serie bomb burzących. Olbrzym chodził i chodził" - pisze w słynnej "Rzeźni numer pięć" o tragedii miasta i o "nalocie, który zakończył się oszałamiającym sukcesem" Kurt Vonnegut, świadek tych wydarzeń. - "Dopiero w południe następnego dnia można było opuścić schron.(...) Niebo zasnuwał czarny dym. Słońce było gniewnym małym punkcikiem. Drezno nie różniło się teraz od Księżyca. Ani śladu życia, nic tylko minerały. Kamienie były gorące. W sąsiedztwie nie ocalał nikt."

30 października 2005 roku odbyła się tu pierwsza msza po odbudowie i ponownym otwarciu zrekonstruowanego barokowego arcydzieła. Nastrój w środku bardzo szczególny. Wnętrze przypomina nieco teatr z lożami i sceną. Kolorystyka też nietypowa - barok kojarzy mi się z ciepłym ecru i złotem, tu natomiast jest dużo chłodnej bieli i błękitu. 


Z okien w kopule wpada delikatne światło o różowym zabarwieniu. Tłum ludzi, większość - podobnie jak ja - ukradkiem robi zdjęcia, choć przed wejściem był chyba zakaz fotografowania. Jakże można byłoby nie utrwalić tego niezwykłego wnętrza!

  
Wychodzimy na zewnątrz. Stoimy na Neumarkcie. Jest 12.00 - biją dzwony. Słuchamy mocnych uderzeń. Ledwie wybrzmiewa ostatni ton, a już rozlega się nowa melodia. Grajek w dziwnym radzieckim mundurze przygrywa na harmoszce. Nieco pogubione dźwięki mieszają się ze śmiechem przechodniów i odgłosami kopyt koni, które ciągną bryczki (dwu- i czteroosobowe) oraz osobliwe tramwaje konne.


Idziemy Münzgasse w kierunku Łaby. jedna knajpka kolo drugiej, zapachy kuchni świata - tu pasty, tam tapas, ówdzie steki. Restauracja po lewej stronie kusi wygodnymi krzesłami. Jemy tam wspaniałe krwiste befsztyki.


Münzgasse prowadzi nas dalej do tarasu widokowego. Patrzymy na budynek drezdeńskiej akademii sztuk pięknych - jakże inspirujący widok z okien mają tutejsi studenci!


Harmoszka rozbrzmiewa już z pewnej oddali. Na straganach udaje nam się znaleźć pamiątki nieco bardziej oryginalne niż kufel do piwa made in China: widoki Drezna naszkicowane ołówkiem i miniaturę Frauenkirche wyciętą z drewna. Patrzymy na leniwie płynącą Łabę. Najkrótsza przejażdżka statkiem trwa półtorej godziny, te ciekawsze - aż cztery. Pogoda się psuje, więc miasto od strony rzeki obejrzymy następnym razem.


Zaczyna padać deszcz. Miasto żegna nas jeszcze bardziej refleksyjnie niż nas powitało. 



_____________________
Trasa spaceru:

(Źródło: Google Maps; kliknij, aby powiększyć mapkę)


Zapraszam też na mój film o zabytkach Drezna:




No comments:

Post a Comment