Century egg, czyli stuletnie jajko to – wbrew nazwie – raczej jako „studniowe”. Przygotowuje się je, jak podaje Wikipedia, w naczyniu wypełnionym roztworem z gliny, niegaszonego wapna, soli, herbaty, łusek ryżowych i wody. Pojemnik z jajami jest szczelnie zamykany i odstawiany na okres około stu dni. W tym czasie dochodzi w nim do procesu gaszenia wapna, podczas którego jajka nagrzewają się, a następnie stygną. Po całym procesie białko robi się brązowe lub czarne i nabiera galaretowatej konsystencji, żółtko natomiast staje się brązowo-zielone. Tak właśnie wyglądała przystawka, którą zamówiłam w Itacho Sushi w Singapurze – breja w kolorze khaki na kawałku tofu. Intensywny zapach i puddingowata konsystencja zupełnie nie zachęcały do konsumpcji, ale dałam radę! Choć do dziś nie rozumiem, czemu stuletnie jajko uważane jest za przysmak…
2. Kategoria:
Najciekawsze połączenie składników –
Fińskie przysmaki
Przyciemnione wnętrze Ravintola Zetor – undergroundowego lokalu w Helsinkach, do którego zaprasza wystawiony przed nim stary traktor – to scena prawdziwych spektakli kulinarnych. Potrawy są tam niezwykłe, a do tego finezyjnie podane. Ja spróbowałam dwóch arcydzieł – ryby nadziewanej rybą, czyli śledzia wypełnionego wędzonym łososiem oraz wariacji mięsno-rybnej: wątróbki renifera z łososiem. Przenikanie się smaków i tekstur było naprawdę niezwykłe, subtelne puree ziemniaczane z dodatkiem marchewki doskonale dopełniało danie, a borówka brusznica – lingon – przełamała całość słodkim smakiem. Nigdy nie sądziłam, że jednego ze smaczniejszych dań w moim życiu spróbuję właśnie w Finlandii!
Przyciemnione wnętrze Ravintola Zetor – undergroundowego lokalu w Helsinkach, do którego zaprasza wystawiony przed nim stary traktor – to scena prawdziwych spektakli kulinarnych. Potrawy są tam niezwykłe, a do tego finezyjnie podane. Ja spróbowałam dwóch arcydzieł – ryby nadziewanej rybą, czyli śledzia wypełnionego wędzonym łososiem oraz wariacji mięsno-rybnej: wątróbki renifera z łososiem. Przenikanie się smaków i tekstur było naprawdę niezwykłe, subtelne puree ziemniaczane z dodatkiem marchewki doskonale dopełniało danie, a borówka brusznica – lingon – przełamała całość słodkim smakiem. Nigdy nie sądziłam, że jednego ze smaczniejszych dań w moim życiu spróbuję właśnie w Finlandii!
3. Kategoria:
Najbardziej śmierdzące – Durian
Nic dziwnego, że w singapurskim metrze wiszą zakazy przewożenia tego owocu. Każdy, kto poczuł jego woń, wie, dlaczego to obostrzenie jest zasadne. Duran śmierdzi zgnilizną na dobre kilka metrów – nawet w formie nierozkrojonej. Odważyłam się spróbować tego owocowego odpowiednika skunksa jedynie w formie praliny oblanej czekoladą. I nie mam ochoty na więcej...
Nic dziwnego, że w singapurskim metrze wiszą zakazy przewożenia tego owocu. Każdy, kto poczuł jego woń, wie, dlaczego to obostrzenie jest zasadne. Duran śmierdzi zgnilizną na dobre kilka metrów – nawet w formie nierozkrojonej. Odważyłam się spróbować tego owocowego odpowiednika skunksa jedynie w formie praliny oblanej czekoladą. I nie mam ochoty na więcej...
4. Kategoria: Najbardziej krwiste – Paryskie
steki
Steki można zamawiać w wersji rare (w Niemczech „Englische Art”, czyli „po angielsku”), medium i well done… We Francji ma on jeszcze jeden stopień wysmażenia (a właściwie niewysmażenia) zwany „blue”. Mięso jest niemal surowe i bardzo soczyste. Stek blue jadłam w restauracji Malakoff z widokiem na wieżę Eiffla oraz w lokalu sieci Hipopotamus, w której na miejsce przy stoliku w porze lunchu trzeba poczekać dobre 20 minut. Tam też serwowana jest jeszcze inna hardcore’owa potrawa: tatar w wersji obiadowej. Dania te to prawdziwa gratka dla miłośników mięsa. Zamówienie do nich piwa powoduje lekkie zdziwienie u obsługi – Francuzi tradycyjnie wolą do nich wino.
Steki można zamawiać w wersji rare (w Niemczech „Englische Art”, czyli „po angielsku”), medium i well done… We Francji ma on jeszcze jeden stopień wysmażenia (a właściwie niewysmażenia) zwany „blue”. Mięso jest niemal surowe i bardzo soczyste. Stek blue jadłam w restauracji Malakoff z widokiem na wieżę Eiffla oraz w lokalu sieci Hipopotamus, w której na miejsce przy stoliku w porze lunchu trzeba poczekać dobre 20 minut. Tam też serwowana jest jeszcze inna hardcore’owa potrawa: tatar w wersji obiadowej. Dania te to prawdziwa gratka dla miłośników mięsa. Zamówienie do nich piwa powoduje lekkie zdziwienie u obsługi – Francuzi tradycyjnie wolą do nich wino.
5. Kategoria:
Najdziwniejszy szaszłyk – Chińskie przekąski na patyku
Bóg mi świadkiem, ze miałam ochotę spróbować chrupiącego skorpiona na patyku! Ale odór nieświeżego mięsa unoszący się nad stoiskami z dziwnymi szaszłykami w Szanghaju niestety zniechęcił mnie do kulinarnych eksperymentów. Skupiłam się więc na zdjęciach. Nie ja jedna zresztą – dziwne przekąski mało kto tam kupował, dużo osób natomiast pstrykało im fotki.
Bóg mi świadkiem, ze miałam ochotę spróbować chrupiącego skorpiona na patyku! Ale odór nieświeżego mięsa unoszący się nad stoiskami z dziwnymi szaszłykami w Szanghaju niestety zniechęcił mnie do kulinarnych eksperymentów. Skupiłam się więc na zdjęciach. Nie ja jedna zresztą – dziwne przekąski mało kto tam kupował, dużo osób natomiast pstrykało im fotki.
6. Kategoria:
Najdłuższe – Turecki kebab
Kebabów w Turcji jest co niemiara. Baraninę można dostać w różnych formach – nabitą na metalowy szpikulec, pokrojoną niczym gulasz i oczywiście w formie pasków skrawanych z kręcących się urządzeń. W jednym z barów uraczono nas paskiem mięsa, który zdawał się nie mieć końca...
Kebabów w Turcji jest co niemiara. Baraninę można dostać w różnych formach – nabitą na metalowy szpikulec, pokrojoną niczym gulasz i oczywiście w formie pasków skrawanych z kręcących się urządzeń. W jednym z barów uraczono nas paskiem mięsa, który zdawał się nie mieć końca...
7. Kategoria:
Największe rozczarowanie – Mięso krokodyla
Będąc na farmie krokodyli w Zatoce Świń można nie tylko zobaczyć żywe krokodyle kubańskie, ale też zrobić sobie fotkę z ich młodymi, kupić biżuterię z ich kości i zjeść gulasz z ich mięsa… To ostatnie z pewnością wymagało najwięcej samozaparcia. Danie było gąbczaste, za słabo doprawione (kubański standard) i cuchnęło niezbyt świeżą rybą, która stanowiła zapewne ostatnią wieczerzę delikwenta zabitego na naszą cześć. Może jednak z dwudaniowego menu trzeba było wybrać drugą opcję – nieśmiertelnego kurczaka z ryżem.
Będąc na farmie krokodyli w Zatoce Świń można nie tylko zobaczyć żywe krokodyle kubańskie, ale też zrobić sobie fotkę z ich młodymi, kupić biżuterię z ich kości i zjeść gulasz z ich mięsa… To ostatnie z pewnością wymagało najwięcej samozaparcia. Danie było gąbczaste, za słabo doprawione (kubański standard) i cuchnęło niezbyt świeżą rybą, która stanowiła zapewne ostatnią wieczerzę delikwenta zabitego na naszą cześć. Może jednak z dwudaniowego menu trzeba było wybrać drugą opcję – nieśmiertelnego kurczaka z ryżem.
8. Kategoria:
Najbardziej okrutne – Żaba prosto z chodnika
W Suzhou, chińskiej Wenecji, można kupić różne rzeczy. Torebki, chustki, plastikowego kotka machającego ręką na szczęście, niefabrycznie zamknięte butelki z podejrzanej proweniencji wodą i… żywe żaby prosto z chodnika. Sprzedawca przecina je dla chętnych leżącym obok stoiska nożem.
W Suzhou, chińskiej Wenecji, można kupić różne rzeczy. Torebki, chustki, plastikowego kotka machającego ręką na szczęście, niefabrycznie zamknięte butelki z podejrzanej proweniencji wodą i… żywe żaby prosto z chodnika. Sprzedawca przecina je dla chętnych leżącym obok stoiska nożem.
9. Kategoria:
Najlepsza ryba – Strzępiel pod Mostem Galata
Pod mostem Galata w Stambule restauracji co niemiara. Nic dziwnego – widok na miasto jest stąd naprawdę niezwykły. Naganiacze prześcigają się w pomysłowych trickach mających na celu skuszenie turystów do zjedzenia lunchu w ich przybytku. Mnie przekonał przystojny Turek, który wręczył mi skromny bukiecik kwiatów i zapewnił, że specjalnością kuchni jest sea bass, czyli strzępiel, którego zawsze chciałam spróbować (a przynajmniej odkąd obejrzałam „Piekielną kuchnię”, w której ryba ta występowała niemal w każdym odcinku). A więc aromatyczny strzępiel, tureckie piwo i widok na dostojne meczety – niezapomniany lunch.
Pod mostem Galata w Stambule restauracji co niemiara. Nic dziwnego – widok na miasto jest stąd naprawdę niezwykły. Naganiacze prześcigają się w pomysłowych trickach mających na celu skuszenie turystów do zjedzenia lunchu w ich przybytku. Mnie przekonał przystojny Turek, który wręczył mi skromny bukiecik kwiatów i zapewnił, że specjalnością kuchni jest sea bass, czyli strzępiel, którego zawsze chciałam spróbować (a przynajmniej odkąd obejrzałam „Piekielną kuchnię”, w której ryba ta występowała niemal w każdym odcinku). A więc aromatyczny strzępiel, tureckie piwo i widok na dostojne meczety – niezapomniany lunch.
10. Kategoria:
Najdziwniejsze pieczywo – Turkusowe chałki
Kuchnia karaibska nie należy do moich ulubionych. Kojarzę ją głównie z ryżem i czarną fasolą, nietypowo oprawionym kurczakiem i patatami. Żadna z próbowanych na Kubie czy w kubańskich restauracjach w Europie potrawa nie zachwyciła mnie swą finezją… No może poza jedną – serwowaną w hotelu w Varadero bułką w kolorze turkusowym. Jej walory wizualne były tak przytłaczające, że smakowe aż bałam się sprawdzać…
Kuchnia karaibska nie należy do moich ulubionych. Kojarzę ją głównie z ryżem i czarną fasolą, nietypowo oprawionym kurczakiem i patatami. Żadna z próbowanych na Kubie czy w kubańskich restauracjach w Europie potrawa nie zachwyciła mnie swą finezją… No może poza jedną – serwowaną w hotelu w Varadero bułką w kolorze turkusowym. Jej walory wizualne były tak przytłaczające, że smakowe aż bałam się sprawdzać…
11. Kategoria:
Najlepszy początek dnia – Angielskie śniadanie
Niektórzy żartują, ze w piekle jest angielska kuchnia i amerykańskie żony. Moje odczucia odnośnie brytyjskich przysmaków są zgoła inne – pyszne steki, aksamitne puree ziemniaczane, pachnący zielony groszek i wspaniałe piwo. Szczególną atencją darzę jednak angielskie śniadanie – po fasolce, kiełbasce, jajku i grzance naprawdę ma się energię na cały dzień!
Niektórzy żartują, ze w piekle jest angielska kuchnia i amerykańskie żony. Moje odczucia odnośnie brytyjskich przysmaków są zgoła inne – pyszne steki, aksamitne puree ziemniaczane, pachnący zielony groszek i wspaniałe piwo. Szczególną atencją darzę jednak angielskie śniadanie – po fasolce, kiełbasce, jajku i grzance naprawdę ma się energię na cały dzień!
12. Kategoria: Najładniej podane – Krewetkowy talerz
Przez lata unikałam owoców morza – do momentu, kiedy spróbowałam naprawdę świeżych krewetek, które jako żywo nie pachną rybą ani niczym dziwnym. W China Town w Singapurze za kilka dolarów można było dostać talerz z potrawą tyleż pięknie udekorowaną, co niezwykle smaczną. Delikatne mięso i doskonały sos – teraz już wiem, że krewetki to prawdziwy przysmak.
13. Kategoria:
Najbardziej osławiony – Tort Sachera w Hotelu Sacher
Podobnie jak w Itacho Sushi i Hipopotamusie także tu musiałam poczekać w kolejce. Wiele osób chce spróbować najsłynniejszego czekoladowego tortu w najsłynniejszym wiedeńskim hotelu. Wystrój przytulny, przypominający warszawską kawiarnie Wedla przy Brackiej. A torcik tak smaczny, że warto byłoby poczekać nawet godzinę.
Podobnie jak w Itacho Sushi i Hipopotamusie także tu musiałam poczekać w kolejce. Wiele osób chce spróbować najsłynniejszego czekoladowego tortu w najsłynniejszym wiedeńskim hotelu. Wystrój przytulny, przypominający warszawską kawiarnie Wedla przy Brackiej. A torcik tak smaczny, że warto byłoby poczekać nawet godzinę.
14. Kategoria:
Najbardziej wielosmakowe – Laksa
Tak wielosmakowej zupy nie próbowałam jeszcze nigdy. Jest w niej słodycz, słoność, kwaskowość i dużo ostrych przypraw. Zanurzając łyżkę w kokosowej bazie raz wyławia się krewetkę, raz jajko, raz warzywa, raz trawę cytrynową, raz kawałek ryby. Malezyjskie danie narodowe nie wygląda może superatrakcyjnie, ale smakuje jak nic innego.
Tak wielosmakowej zupy nie próbowałam jeszcze nigdy. Jest w niej słodycz, słoność, kwaskowość i dużo ostrych przypraw. Zanurzając łyżkę w kokosowej bazie raz wyławia się krewetkę, raz jajko, raz warzywa, raz trawę cytrynową, raz kawałek ryby. Malezyjskie danie narodowe nie wygląda może superatrakcyjnie, ale smakuje jak nic innego.
15. Kategoria:
Najtwardszy mięczak – Zupa ze ślimakami
Żabie udka można w Paryżu dostać głównie w restauracjach chińskich, ale ślimaki mają dobre miejsce w kartach dań różnych restauracji. Winniczki serwowane są jako przystawka, można też zamówić je w zupie, na przykład grzybowej. Mięczaki, miękkie za życia, po ugotowaniu okazały się raczej gumowate i dość twarde. Jednak wolę polską wersję – pieczarkową z łazankami.
Żabie udka można w Paryżu dostać głównie w restauracjach chińskich, ale ślimaki mają dobre miejsce w kartach dań różnych restauracji. Winniczki serwowane są jako przystawka, można też zamówić je w zupie, na przykład grzybowej. Mięczaki, miękkie za życia, po ugotowaniu okazały się raczej gumowate i dość twarde. Jednak wolę polską wersję – pieczarkową z łazankami.
16. Kategoria: Najbardziej niezwykły street food - Żabie szaszłyki
Koło flower marketu w Bangkoku można w jednej z budek ze street foodem uraczyć się pożywnym i tanim przysmakiem - żabim szaszłykiem. Żabki wyglądają świeżo, pachą apetycznie i można je mieć już za 20 bahtów!
•Mieszkanie marzeń
•Ranking cudów z witryn sklepowych