Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

5.13.2014

/ZADAR, M. BISTRICA/ Morskie organy i czarna kawa, czyli pożegnanie z gościnną Dalmacją


W Zadarze odbywamy spacer a rebour przez dwa tysiące lat historii - od mających niespełna dekadę organów morskich do rzymskiego forum z I wieku n.e. 


Najpierw idziemy na nabrzeże, by zobaczyć jedyne w swoim rodzaju cudo - tyleż spektakularne, co nieskomplikowane konstrukcyjnie: na styku morza z białym stopniami znajdują się rury, do których wiatr wpycha fale; woda powoduje szybki przepływ powietrza, co z kolei owocuje dźwiękami. Wydobywają się one z dziur w schodach. Gra tego megainstrumentu jest równie nieprzewidywalna, co taniec fal - dlatego często łagodna melodia przechodzi w ostrą kakofonię. Ponoć więc choć konstrukcja autorstwa Nikoli Bašića ma pozytywny wpływ na gospodarkę, bo przyciąga rzesze turystów, to nie jest też bez wad - mieszkania w okolicy tanieją, bo ludzie nie chcą słuchać całą dobę morskiej muzyki.


W tle organów widać intensywnie błękitną taflę Adriatyku, przy nabrzeżu skontrastowaną bielą ogromnych cruiserów. Przypływają tu oni z jednodniowymi turystami chcącymi zwiedzić Zadar. Gdy byłam w zeszłym roku w Wenecji, właśnie protestowano tam przeciw tego typu najazdom - tu odwrotnie, miasto cieszy się z przyjazdu gości chcących wydawać w nim pieniądze.


Zadar, co ciekawe, nie ma murów obronnych. Zniknęły one w XIX wieku - nie w wyniku działań wojennych, lecz z potrzeby lepszego wietrzenia miasta. Tak więc bez żadnych kamiennych przeszkód przechodzimy na skróty z nabrzeża do katedry św. Anastazji - największej budowli sakralnej w Dalmacji. Kościół ten - co wcale nie tak oczywiste - nadal pełni funkcję kościoła. 90% tego typu budowli skupiających wiernych jeszcze w wieku XVII teraz gości bowiem obecnie na przykład słuchaczy koncertów czy czytelników książek: ze 120 kościołów dziś działa jedynie 12. W czasie spaceru mijam więc na przykład dawną katedrę św. Mikołaja obecnie przerabianą na Muzeum Morskie.


Ale wróćmy do katedry św. Anastazji zwanej tu Katedrala sv. Stošije, którego główna część (odbudowana po zniszczeniu przez Wenecjan) pochodzi z XII-XIII wieku, a najstarsza - z IX wieku. Wchodzimy do niej przez romański portal z kształtną rozetą. Wnętrze uderza pustką, co nie dziwi mnie po zobaczeniu kilkunastu podobnie skromnie urządzonych dalmackich katedr. Choć gdy zajrzeć głębiej, jest tu kilka skarbów (wszystkie niestety "no foto") - kamienny sarkofag św. Anastazji z IX wieku, marmurowe ławy z XIII wieku, gotyckie stalle z XV wieku.


Wzdłuż głównego deptaku - ulicy Širokiej zwanej też Kalelargą - idziemy do Forum Romanum. Za czasów rzymskich była tu wielopiętrowa galeria handlowa - Zadar wykorzystywano wtedy bowiem ze względu na jego strategiczne położenie jako centrum wymiany towarów. Dziś widać na nim głównie fragmenty kolumn, których pozostałe części można wypatrzyć w... fundamentach pobliskiego kościoła św. Donatana. Stoi tu też kościół św. Marii z XI wieku należący dziś do klasztora Benedyktynek. Mieszka w nim trzynaście sióstr, które zarządzają przedszkolem, prowadzą sklepiki, mają udziały w lokalnej drużynie piłkarskiej - i wypracowują całkiem spory procent dochodu całego miasta. 


Mająca nietypowy kształt okrągła świątynia wczesnoromańska z IX wieku, największa z tego okresu w Chorwacji, ma nietypowy cylindryczny kształt, z trzema wąskimi i wysokimi apsydami od wschodniej strony. Kościół pierwotnie był pod wezwaniem Świętej Trójcy (Crkva Sv. Trojstva), lecz od XV wieku upamiętnia swą nazwą patrona miasta. Dziś budynek ten jest salą koncertową o doskonałej akustyce, w której odbywają się między innymi letnie wieczory muzyczne. Wcześniej przez dobre pięćdziesiąt lat mieściło się w nim muzeum archeologiczne. 


W poszukiwaniu śladów przeszłości dochodzimy ulicą Široką do Narodniego Trgu. Już w średniowieczu znajdowało się centrum administracji miasta - podobnie jest dzisiaj, znajduje się tu bowiem budynek Loży Miejskiej (z XIII wieku(, Straży Miejskiej (z połowy XVI wieku) z chcrakterystyczną wieżą zegarową i Urzędu Miasta (1934). My jednak wchodzimy do budowli mniej - jak by się zdawało - prominentnej: do kawiarenki na rogu. Przechodzimy przez niczym nie wyróżniającą się salę i wchodzimy do... wczesnoromańskiej kaplicy św. Lovre. Ponoć po drugiej wojnie zbudowano kafejkę, a dopiero potem spod ruin wygrzebano kaplicę - i by był do niej dostęp, zastosowano takie nieco nietypowe rozwiązanie. Podobno to nie jesyna tego typu tajemnica, którą kryje Zadar - do jednego z kościółków wchodzi się na brzykład przez salę banku.


Aby dzień w Zadarze miło dobiegł końca, zasiadam w ponoć najlepszej kawiarni miejskiej - czyli w - nomen omen - "Donacie" przy Širokiej. Sezon na truskawki w Chorwacji jest akurat teraz, a sezon na dobrą kawę już od wieków, więc zamawiam zestaw gwarantujący dobry humor.


Kultura picia kawy ma tu rzeczywiście wielowiekową tradycję. Wpływ na to mieli najeźdźcy tego kraju - Turcy (którzy pozostawili po sobie wersję "po turecku") i Wenecjanie (którzy przywieźli modę na espresso). Dziś w karcie każdego szanującego się lokalu widnieją: cappuccino, kava s mlijekom, bijela kava (z większą ilością mleka niż ta poprzednia) white coffe, espresso i Nescafe w wersji instant. Miejscowi godzinami delektują się tym napojem - niezależnie od tego, w jak małej dostaną go filiżance, a hasło "oćemo na kavu" oznacza o wiele więcej niż "Chodźmy na kawę" - raczej: zróbmy interes, pogadajmy lub zacieśnijmy nasze więzi.

Mój w czas Dalmacji dobiega końca. Ostatni przystanek po drodze do Polski to Maria Bistrica - najważniejsze sanktuarium maryjne w Chorwacji. 


Umieszczona na honorowym miejscu w neorenesansowym kościele późnogotycka figurka Czarnej Madonny ma - jak to często bywa - historię pełną cudów. Z początku była ona umieszczona w kapliczce na pobliskim wzgórzu, skąd w czasie najazdu tureckiego w XVI wieku zabrał ją miejscowy proboszcz i zakopał pod chórem w kościele. Niestety informację o miejscu ukrycia figurki zabrał ze sobą do grobu i dopiero czterdzieści lat później odkryto Maryję - ponoć z miejsca jej ukrycia rozbłysnęło jasne światło. Ponowne zagrożenie ze strony Turków spowodowało potrzebę powtórnego ukrycia figury - po wielu kolejnych perypetiach odnaleziono ją ponownie w 1684 roku. Od tej pory czczona jest przez wiernych. Ja też w czasie wieczornego spaceru do kościoła natrafiam na grupę osób, które obchodzą Marię śpiewając nabożne pieśni.


Ze wzgórza kościelnego oglądam zachód Słońca. Zaraz jeszcze pójdę na koncert - muzycy z całej byłej Jugosławii grają dziś akurat wspólnie upamiętniając tym którąś z licznych rocznic związanych z Domovinskim Ratem. 


Szybko minął mi ten czas w Dalmacji - krainie zabytków o niezwykłej historii, pysznego jedzenia i gościnnych ludzi. 


***
ZAPRASZAM TEŻ NA SPACER FILMOWY PO ZADARZE:


ORAZ NA INNE TEKSTY O CHORWACJI:

No comments:

Post a Comment