Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

9.09.2013

/ESSAOUIRA, SAFI/ Gorąca gnawa i kolorowe tajiny


Droga z Agadiru do Essaouiry oglądana zza szyby jest niczym piękny film lub slideshow. Turkus Altantyku, biel fal, żółć piasku, czysty błękit nieba. 180 kilometrów zapierających dech w piersiach kadrów. Czasem urozmaicają je różowe osady, latarnia morska, minaret, czasem kobiety w kolorowych strojach, czasem osioł transportujący dobra wszelkie. 


Koło Agadiru jeden plac budowy obok drugiego. Powstaje tu ogromny kompleks turystyczny Taghazout Bay. Wnoszą go zagraniczni inwestorzy w w ramach marokańskiego planu "Vision 2020", który zakłada stworzenie 5800 nowych hoteli. Praca aż wre. 


Dalej plaża, miejscowi urządzają tu sobie pikniki. Dalej drzewa arganowe - endemit rosnący jedynie tu, w południowo-zachodniej części Maroka. Te niezwykłe drzewa są w stanie przetrwać nawet w temperaturze 50 stopni i kilka lat czekać w uśpieniu na deszcz. Jego owoce przypominają mirabelki. Z miąższu wyjmuje się orzeszek, a niego wyłuskuje migdał - źródło cennego oleju spożywczego i kosmetycznego. W Maroku często spotkać można kobiety, które cierpliwie zajmują się wyciskaniem cennego płynu - popularnego i wśród miejscowych, i wśród turystów i stanowiącego - obok rybołówstwa i przetwórstwa ryb, turystyki, wydobycia i eksportu fosforytów i rzemiosła - jeden z filarów tutejszej gospodarki. 


Drzewa arganowe często są powyginane i pokręcone. Chętnie wykorzystują to kozy, które - niczym w przysłowiu - wskakują na pnie, by dosięgnąć smacznych listków. Jeśli podejdzie się do nich powoli i ich nie wystraszy, można zrobić im zdjęcie z bliska


Kilka godzin drogi. Przystanek na stacji benzynowej - prócz Shelli najpopularniejsze są tu chyba te marki Afriquia. Benzyna tania - 8,24 dirhama (czyli ok. 83 eurocenty) za litr - toalety czyste, a w sklepikach - pyszny świeżo wyciskany sok z pomarańczy oraz marokańska herbatka. Ulepek o smaku mięty. Zieloną herbatę zalewa się wrzątkiem w metalowym dzbanku. Pierwsza woda jest wylewana, by pozbyć się goryczki. Potem dodaje się cukier i gałazkę mięty. Płynu nie miesza się łyżeczką, tylko przelewa do szklanki, potem znów do dzbanka i do szklanki - i tak kilka razy aż wymieszają się smaki. Piękny spektakl, a i efekt doskonały. Mimo że napój jest gorący, to doskonale gasi pragnienie w upał.


Kolejny przystanek - kontrola prędkości przeprowadzana przez żandarmerię królewską w szarych mundurach. Aparat kładę szybko na kolana - w Maroku pod żadnym pozorem nie wolno fotografować mundurowych na służbie.

Widać już Essaouirę i poprzedzające ją wyspy purpurowe. Trwały czerwony barwnik pozyskiwali tu rzymianie już 2000 lat temu - ze skorupek ślimaków z rodziny murex. Resztki tych skorupek do dziś ozdabiają wysepki. 


U bram miasta dwie ciekawostki - tradycyjny i... bardziej tradycyjny środek transportu coca-coli.


Essaouira to miasto o niezwykłej historii - przeszło drogę od ośrodka handlu do mekki artystów - i nietypowym układzie: medyna jest na planie szachownicy. Najpierw żyli tu Berberowie, rdzenna ludność Maroka - do dziś stanowią oni zresztą połowę mieszkańców miasta; na przełomie wieku XVII i XVIII dotarli tu Arabowie, a w wieku XVI - Portugalczycy. Starówka powstała w wieku XVIII za panowania Mohammeda III według planu stworzonego przez Francuza - stąd jej "europejski", zupełnie nie marokański układ; medyny w innych miastach arabskich mają z reguły kręte - a nie proste - uliczki. Co ciekawe obecna nazwa miasta (dawniej zwanego Mogador) - oznacza "dobrze zaplanowane".


Na przełomie wieków XVIII i XIX największe miasto handlowe Maroka - później zdetronizowane przez Casablankę, w której rozbudowano port - dziś jest mekką artystów. I malarzy, i rzeźbiarzy, i muzyków. Tu tu co roku odbywa się festiwal rytmicznej afrykańskiej muzyki gnawa, którą można zresztą usłyszeć z licznych sklepików w medynie. Na chodnikach cuda z czarnej Afryki sprzedawane przez hebanowych imigrantów, kiczowate obrazy, oryginalne recyklingowe figurki.


Medyna - od 2001 roku znajdująca się na liście UNESCO - to szeroka aleja za bramą i masa wąskich uliczek. W nich owoce obok misternie ułożonych przypraw. Dalej targ rybny.  Rękodzieło obok chińskich plastików. Koszulka Roberta Lewandowskiego. Marokańczycy noszą takie z dumą. Jest to obecnie najbardziej znany Polak w Maroku, choć co po niektóry tubylec po poprawnie wymówionym "Cześć, jak się masz?" spyta też o Kwaśniewskiego czy Wałęsę. Dzięki masom turystów z Polski jestem tu łatwo rozpoznawalna i często witana w ojczystej mowie.


Domy ukryte w medinie są białe, a ich drzwi - w ostrym turkusowym kolorze. Oddzielają one przestrzeń publiczną - brudnawą i niczyją - od czystej i wymuskanej przestrzeni prywatnej.


Idąc uliczkami medyny dochodzi się do twierdzy Kasbah de la Skala. Z niej rozciąga się wspaniały widok na Atlantyk i sześciokilometrową plażę. Miejscowi i turyści fotografują się przy działach z różnych epok sprowadzonych do Essaouiry.


Jadąc dalej 120 kilometrów drogą wzdłuż wybrzeża od Essaouiry dojeżdża się do Safi, urokliwego miasteczka słynącego z kolorowej ceramiki. Pięknie jest tam po południu, gdy słońce miękkim światłem obleka barwne tajiny wyczarowując na chodniku nienaturalnie długie cienie.


W dzień wre tu praca w warsztatach garncarskich, po południu wszystko się uspokaja. Miasteczko staje się senne. Z wózka można kupić zupę ślimakową, potargować się ze sprzedawcami ceramiki. Oferują oni wzory marokańskie i międzynarodowe.


Miasteczko ma historię tak długą, że aż trudno ustalić jego początki. Kiedyś nazywało się Asfi - po berberyjsku - dziś ma nazwę zlatynizowaną. Było pod władaniem portugalskim na przełomie XV i XVI wieku, potem przeżywało rozkwit jako jeden z największych portów w kraju. Dziś trudno w tu uwierzyć patrząc na senną atmosferę tego miejsca.

Kolejny dzień w Maroku dobiega końca. Słońce chyli się ku zachodowi, ale upał nie odpuszcza. Usypia mnie daleki odgłos rytmów gnawy i wirujące kolory porcelany.


___________________________________________
ZAPRASZAM NA MÓJ FILM O ESSAOUIRZE I SAFI:



ORAZ O ZASADACH RUCHU W MAROKAŃSKICH MIASTACH:





A TAKŻE DO LEKTURY INNYCH MOICH TEKSTÓW O MAROKU:
- Marrakesz
- Fez
- Casablanca   
- Meknes   
- Rabat 
- Oauallidia, El Jadida 
- Agadir

2 comments:

  1. te kózki sa niesamowite :) pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    ReplyDelete