Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

2.12.2013

/BANGKOK/ Buddowie i transwestyci - DZIEŃ 5: Szklano-plastikowe oblicze Bangkoku


Dubaj, Szanghaj, Pekin, Singapur i Bangkok łączy to, że można je zobaczyć z góry wjeżdżając windą na wieżowce z tarasami widokowymi - wieżowce z listy TOP 50 na świecie. Gdy w 2007 roku byłam na Jin Mao Tower był to czwarty co do wysokości budynek na ziemi - w ciągu pięciu lat spadł na miejsce dwunaste. Baiyoke Sky Hotel mieści się w pierwszej dwudziestce klasyfikacji ogólnej, ale w kategorii najsmuklejszych hoteli na świecie zajmuje dobre czwarte miejsce. Jego plusem jest to, że miasto można oglądać zeń korzystając z nieoszklonego obrotowego tarasu na 84 piętrze, a minusem - że rzadko widok jest tu naprawdę dobry: w większość dni Bangkok spowija mniej lub bardziej gęsty smog.

Do Bayioke II Tower chciałyśmy dojechać pociągiem ze stacji Hualampong, by przetestować kolejny środek transportu. Niestety nie chciano nam sprzedać biletu na tak krótką trasę wewnątrz miasta, więc tylko zwiedzamy neorenesansowy budynek dworca z 1916 roku. Nie bez kozery jest to renesans włoski - w Tajlandii widać pewną fascynację tym krajem: jest dużo restauracji z włoską kuchnią, na wielu szybach hoteli i biur podróży są plakaty z colosseum czy krzywą wieżą.  Z tego, co udało nam się wyczytać na tablicach informacyjnych, również kolejny odcinek metra budowany jest w kooperacji Thai-Italian. Damnoen Saduak nazywane jest nawet "małą Wenecją" Azji, a tamtejsze łódki inspirowane są gondolami - tam jedziemy jutro, więc sprawdzimy to na własne oczy. Póki co idziemy wzdłuż ogrodzenia dworca Hualampong - ruch, pasażerowie czekający na połączenia śpią na brzegu chodnika - i w dzień, i w nocy. 



Taksówką dojeżdżamy do Ratchathewi District, w którym znajduje się najwyższy budynek Bangkoku i - jak na razie - całej Tajlandii - za kilka lat ma go zdetronizować Ocean I Tower, który powstanie w kurorcie Pattaya. Gubimy się trochę wśród wąskich uliczek między wieżowcami: z dołu trudno ocenić, który jest najwyższy. Ratuje nas grupa Japończyków: zakładamy, że na pewno udają się do Bayikoke II i idziemy za nimi. I rzeczywiście. Wchodzimy do klimatyzowanego lobby, uiszczamy po 300 bahtów za bilet na wjazd na "revolving roofdeck". Skomplikowany system wind. Najpierw wjeżdżamy na 77 piętro na oszklony taras widokowy. Sklepiki z pamiątkami, monidła z dziurami na twarz i tła do pamiątkowych zdjęć, sporo chętnych do podziwiania Bangkoku z lotu ptaka. 



Widoczność nie jest idealna, ale i tak panorama imponująca: wieżowce, świątynie, budynki, wielopoziomowe skrzyżowania, samochody - z góry potwierdza się, jak dużo jest wśród nich taksówek (można je łatwo odróżnić: są żółte jak te w Nowym Jorku lub różowe - w kolorze niemieckich budek telefonicznych lub w innych jaskrawych kolorach). 



Obchodzimy wokół oszklone piętro i idziemy do wind na taras na 84 piętrze. Kręci się nawet całkiem szybko i trochę przypomina swym dźwiękiem o konieczności rychłego naoliwienia. Stąd pobliskie wieżowce, które z dołu wydawały się ogromne, zdają się niemal niskie.



Zjeżdżamy w dół, piję piwo z widokiem na Bangkok - próbuję też przekąskowego specjału: parówek w cieście. Smakują dokładnie jak berlinki w Polsce. Chcemy dotrzeć do głównej ulicy - i trafiamy, jakże by inaczej, na zatłoczony bazar pełen fatałaszków za grosze. Tłum ludzi, przebijamy się do ulicy: w tle wieżowce, a wokół nas obraz, który najbardziej kojarzy mi się z Bangkokiem: ludzie, samochody, malle, kable, pośpiech. 



Przebijamy się kolejką do dzielnicy Siam słynącej z hoteli, malli i biurowców. W końcu dziś mamy dzień nowoczesnego oblicza Bangkoku. Po drodze jednak dopada nas to oblicze już nam znane: kobieta na ulicy szyje coś na starym Singerze, pies próbuje przejść przez ulicę - boimy się, że zaraz będzie mielony z psa, ale inteligentne zwierzę na szczęście zmienia zdanie i się wycofuje.



W Siam mniej lokalnych smaczków, zdjęcie zrobione w tej okolicy mogłoby pochodzić równie dobrze z Pekinu lub Szanghaju. Trafiamy do trzech handlowych gigantów - jednych z największych w Azji centrów handlowych zaprojektowanych i ozdobionych z rozmachem: Siam Paragon, Siam Center i Siam Discovery Center. Prócz sklepów, megastore'ów, kawiarni i restauracji jest tu też oceanarium i muzeum Madame Tussaud. Reklamuje je Tom Cruise - jak żywy. Są tu także kina - multiplexy i IMAX. Na Walentynki wchodzi "Szklana pułapka 5" z Brucem Willisem. Teoretycznie możemy ją zobaczyć - filmy puszczane są w oryginale z tajskimi napisami - bez dubbingu. 



W sklepach ceny zgoła inne niż na bazarach, zwłaszcza w salonach z osławionym azjatyckim designem - są tu na przykład psychodeliczne lampy w kształcie mózgu i nagrodzone za wzornictwo ekologiczne torby. Jeden ze sklepów oferuje gadżety falliczne - od olbrzymich ludzików niewiadomego zastosowania przez otwieracze do piwa, długopisy, gumki po T-shirty i siatki.



W zasadzie nic nie kupujemy, ale dzień mija szybko - nawet samo zwiedzenie trzech molochów to już kilka godzin chodzenia. Posilamy się w restauracji, która zachęca nas witryną z dobrze zaprezentowanymi potrawami: eksponaty wyglądają jak zrobione ze świeżego jedzenia i przykryte silikonem. Z klimatyzowanego wnętrza wychodzimy na gorącą o każdej porze dnia i nocy ulicę - szok: jest już ciemno! Kiedy minął cały dzień?



Idziemy kawałek w kierunku Grand Hyatt Erawan Hotel, przy którym znajduje się dość popularna atrakcja turystyczna i ważne miejsce kultu hinduistycznego: Erawan Shrine. Jest to właściwie mała kapliczka skrywająca figurę boga Brahmy o czterech twarzach. Wokół standy z kwiatami i bardzo dużo wiernych: ponoć modły w tym miejscu mają dużą szansę na wysłuchanie. Ci którym się to już zdarzyło, wynajmują tancerki i przy dźwiękach bębnów wraz z nimi pokłonami dziękują za boską pomoc. W marcu 2006 roku mężczyzna, który zaatakował świętą figurę, został zabity przez ludzi będących świadkiem wydarzenia. Złoty Brahma ma więc rzeczywiście niezwykłą moc.



Idziemy na spacer po Bangkoku tak innym dziś w nocy niż do tej pory. Prawie sterylnym. Ozdobionym wodnymi instalacjami, plenerową wystawą zdjęć z Chin, kolorowo podświetlonymi mallami - niemal przyjaznym.
  


<< 4. Dzień skaczącego smoka i kolorowych transwestytów

6. Utopiona legenda i szorstka sierść tygrysa >>




 ZAPRASZAM TEŻ NA  MOJE FILMY Z WIDOKAMI BANGKOKU Z GÓRY - Z BAYIOKE TOWER I Z POZIOMU ZIEMI - Z OKIEN RÓŻNYCH ŚRODKÓW KOMUNIKACJI




I NA INNE FILMY Z TAJLANDII: http://www.youtube.com/playlist?list=PLN6e3xufgAmNQAhn0d52TJdhhOlZP4MFE

No comments:

Post a Comment