Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

1.06.2014

/ŚWIAT/ Filmowe przygotowania do podróży


Przygotowując się do wyjazdów czytam oczywiście książki, przewodniki i artykułu o danym kraju czy mieście. Ale aby nastroić się na wyjazd duchowo i mentalnie, najchętniej oglądam filmy kręcone tam, gdzie jadę. Nawet niekoniecznie po to, by poznać historię czy zawiłości polityczne regionu, bardziej, by posłuchać dźwięku ulic, zobaczyć, jak wygląda ruch na drogach, jak ubierają się ludzie, a nawet jak pada światło – co jest bezcenne na przykład przy planowaniu, kiedy na jaki plener fotograficzny się wybiorę. 

 
Co ciekawe, w filmach czasem jakaś lokalizacja gra zupełnie inną. Najczęstsze jest to oczywiście w scenach rozgrywających się na innych planetach – na przykład tunezyjskie pustynie to Tatooine w „Gwiezdnych Wojnach”, a Nowa Zelandia posłużyła za scenerię „Hobbita” – ale czasem podmianki zastosowano także w przypadku miejsc realnych: Helsinki zagrały Moskwę w „Parku Gorky’ego”, Praga – Wiedeń w „Amadeuszu”, a hiszpański Kadyks – kubańską Hawanę w „Śmierć nadejdzie jutro”. Dlatego w Wikipedii warto dokładnie sprawdzić, co gdzie nakręcono wpisując w wyszukiwarkę „List of films set in…” – i przed wyjazdem właściwym zafundować sobie wycieczkę wirtualną.


Oto kilka filmów, które ostatnio najlepiej pomogły mi poczuć nastrój miejsc bliskich i odległych:


TAJLANDIA
„Niebiańska plaża” ("The Beach", 2000) – jazda bez trzymanki z Leonardo di Caprio przez meandry Tajlandii i ludzkich emocji; w filmie uderza obraz Bangkoku jako miasta hałaśliwego, zatłoczonego i niebezpiecznego skontrastowany z rajskością wysp – nic dziwnego, że dziś na plażę, na której kręcono rajskie sceny, przyjeżdżają nieprzebrane tłumy turystów
„Kac Vegas w Bangkoku” ("The Hangover - Part II", 2011) – niewiarygodne przygody bohaterów szukających śladów nocnych zajść, których nie pamiętają, rozgrywające się we wnętrzach i na ulicach Bangkoku (tych drugich mogłoby być w filmie więcej); dla widza to szansa, by zobaczyć Soy Cowboy i inne czerwone zakątki od wewnątrz i by na własne oczy odkryć tajemnice tajskich Ladyboys; w pamięć na dłużej zapadła mi zabawna scena z małpką pomagającą dealerom
„Ostatnie zlecenie" ("Bangkok Dangerous", 2008) - historia gangsterska ze szczyptą refleksji i romantycznym wątkiem miłosnym; świetne ujęcia nocnego Bangkoku, tętniących życiem ulic - w tym Khao San Road - i innych zakątków miasta: i tych pięknych, i tych mrocznych; rozbawiła mnie scena, w której Nicolas Cage, w tym filmie płatny morderca, poci się od ostrych tajskich potraw i łagodzi wrażenie przegryzając danie liściem limonki


KAMBODŻA
„Pola śmierci" („Killing Fields”, 1984) – epicki klasyk pokazujący przełomowy moment w XX-wiecznej historii kraju; wspaniała gra aktorska i kilka niezapomnianych scen (na przykład ta z podrabianiem zdjęcia do paszportu); reżim Czerwonych Khmerów od kulis; wyjaśnienie zawiłości historii (np. czemu ludność Phnom Penh tak łatwo dała się wysiedlić, co oznacza „rok zero” itp.), których próżno szukać w książkach
„Same Same But Different” (2009) – historia miłosna (z niejednym zwrotem akcji i z dramatycznym wątkiem prostytucji i choroby) na tle Phnom Penh, Bangkoku i Hamburga; świetnie pokazane różnice obyczajowe; plot wiarygodny, bo oparty na faktach opisanych w niemieckiej prasie
„Miasto Duchów” ("City of Ghosts", 2008) – thriller w starym stylu: z wyrazistymi bohaterami, wielowątkowy, zaskakujący; w filmie pokazano fascynujący obraz Phnom Penh, zakulisowych walk politycznych i zabytków kraju; do tego wszystkiego spajająca wątki love story z miłością od pierwszego wejrzenia i Depardieu jako barman-choleryk; w tym filmie też jest zabawna scena z małpką, która kradnie okulary głównemu bohaterowi granemu przez Matta Dillona
„Spragnieni Miłości” ("In the Mood for Love", 2000) – choć większość akcji dzieje się w Chinach, to zapadająca w pamięć scena finałowa tego poetyckiego obrazu rozgrywa się w Angkor Wat: największy zabytek Kambodży pokazany został w niej tak, że od razu chciałoby się tam pojechać; a muzyka z filmu gra mi w głowie do dziś 


TUNEZJA
„Nowa Nadzieja” ("A New Hope", 1977) – Tunezja to must see dla każdego fana „Gwiezdnych Wojen”: dzięki zachowanym na pustyni dekoracjom filmowym sprzed trzydziestu lat w okolicach Matmaty można się poczuć dokładnie, jak na Tatooine; seans „Star Wars” po tym wyjeździe już nigdy nie będzie taki sam
„Angielski pacjent” ("The English Patient", 1996) – historia o miłości z wojną w tle sfilmowana na tunezyjskiej pustyni; ważną rolę odgrywa w niej słynna wydma o charakterystycznym kształcie pozwalająca odróżnić ten fragment Sahary od wielu innych 


KAIR
„W Kairze” ("Cairo Time", 2009) – trójkątna historia miłosna jakich wiele, ale obraz Kairu, jaki rzadko się zdarza – w czasie projekcji można rzeczywiście poczuć charakter tego miasta i zobaczyć rytm jego życia; Nil o zachodzie słońca, sklepiki, bazary – na seansie można się poczuć, jakby było się w egipskiej metropolii – i to bez efektów ubocznych w postaci charakterystycznych dla tego miasta zapachów
„Czasem słońce, czasem deszcz” ("Kabhi Khushi Kabhie Gham", 2001) – z tej jednej z najdroższych bollywoodzkich produkcji najbardziej w pamięci zapadła mi scena tańca bohaterów na tle piramid w Gizie; dzięki wysokiemu budżetowi pokazane w hinduskim obrazie zabytki są prawdziwe, a nie kartonowe 


BERLIN
„Biegnij, Lola, biegnij” ("Run Lola Run", 1998) – w Berlinie nakręcono setki filmów, ale autorzy tego niemieckiego obrazu postanowili, że pokażą mniej znane zaułki miasta, czyli – jak podkreślił producent – „coś więcej niż Kościół Pamięci i Dworzec ZOO”; warto przebiec się z Lolą po ulicach stolicy Niemiec i uśmiechnąć się na widok nieistniejących już marek niemieckich i budki telefonicznej odgrywającej ważną rolę w intrydze, bo film ten jak mało który pokazuje prawdziwe oblicze tego miasta – takie, jakie widzimy, gdy zejdziemy z głównych arterii
„Miłość z przedszkola" ("Keinohrhase”, 2007) – niemiecka komedia romantyczna z etatowym szorstkim amantem Tilem Schweigerem - wbrew dziwnemu tłumaczeniu tytułu (nawiązującemu do miejsca pracy głównej bohaterki) jak najbardziej dla dorosłych i bez zbędnego infantylizmu; ten film to typowy przedstawiciel gatunku wywołujący uśmiech i gwarantujący sympatyczny happy end mimo drobnych komplikacji – a to wszystko na tle ładnie pokazanego Berlina - mieszkań, kafejek, klubów i ulic 


PARYŻ
„Moulin Rouge” (2001) i „O północy w Paryżu” ("Midnight in Paris", 2011) – choć filmy te pokazują miasto, jakiego już nie ma, to doskonale pozwalają nastroić się na jego niezwykły flair oraz na wizyty w kafejkach i kabaretach
„Amelia” ("Le fabuleux destin d'Amélie Poulain", 2001) – tak bajkowa, jak niektóre zakątki Paryża; ten film powoduje, że chodzi się po wąskich uliczkach i patrzy, czy zza któregoś rogu nie wygląda skrzat
„Godziny szczytu 3" ("Rush Hour 3”, 2007) – trochę w LA, trochę w Paryżu i z mnóstwem zwrotów akcji; Polański w roli policjanta – bezcenne


MAROKO
„Magnificent” (2009) – to film bardzo krótki, bo będący videoclipem do jednego z utworów U2; choć tekst jest o miłości, to głównym wizualnym bohaterem tej historii jest starówka w Fezie – z początku ukryta, w potem dokładnie taka, jaka jest w rzeczywistości – czyli „magnificent”
„Pod osłoną nieba” ("The Sheltering Sky", 1990) – film z kolei bardzo długi, z epickim oddechem i malarskimi scenami;  film o tym, czym jest bycie turystą, a czym – prawdziwym podróżnikiem; dzieło momentami prawie nieme, ale za to słowa, które padają w jego finale, zostają w pamięci na zawsze: „Nie wiemy, kiedy nadejdzie śmierć. Traktujemy życie jak studnię bez dna, a przecież wszystko zdarza się tak rzadko. Ile razy przypomnimy sobie to popołudnie z dzieciństwa - tak ważne dla naszego późniejszego życia. Cztery, pięć razy, może nawet mniej. Ile pełni księżyca zobaczymy? Dwadzieścia? A wydaje nam się, że możemy z życia czerpać w nieskończoność...


W Rzymie, Paryżu, Berlinie, Wenecji nakręcono setki filmów – jest więc co oglądać przed kolejnymi podróżami. Inne miasta z różnych powodów, jak na przykład Hawana ze względu na żelazną granicę, nie doczekały się wielu obrazów na srebrny ekran. Ale tak czy owak filmy to niezastąpiony pierwszy krok w wędrówce – zwłaszcza do miejsc egzotycznych, które trudno sobie wyobrazić na podstawie suchych opisów z przewodników.

1 comment:

  1. Lubię filmy, w których mogę zobaczyć miejsca w których byłam :) Niesamowite uczucie :)

    ReplyDelete