Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

10.06.2015

/KADYKS/ Bielszy odcień bieli: dzień w andaluzyjskiej Hawanie



Z daleka wyglądał trochę jak Dubaj - a konkretnie jak obsadzona żółtymi domami sztuczna wyspa Jumeira, z bliska - bardziej jak Hawana z białym Capitolio, kolonialnymi kamienicami i kamiennym Maleconem.  


Gdy wjechałam do miasta usadowionego na wąskim pasku lądu oblanym z trzech stron wodą (kiedyś był to archipelag wysp, ale Rzymianie połączyli je w zgrabny półwysep) i przyjrzałam się mu bliżej, Jumeira okazała się jedną z wielu tutejszych dzielnic z apartamentowcami (do Kadyksu masowo przyjeżdżają bogaci rentierzy, więc deweloperzy wciąż budują dla nich nowe osiedla), Capitolio - ratuszem z fasadą zrekonstruowaną w roku 1799 i wnętrzem z zachowanymi śladami średniowiecznego poprzednika, a promenada przypominająca Malecon - pasażem Paseo Maritimo ciągnącym się wzdłuż miejskich plaż.


Plaże okalające niemal całkowicie oblany wodą Kadyks to jego prawdziwe bogactwo przyrodnicze, kulturalne oraz rozrywkowe - wykorzystywane intensywnie i przez jego mieszkańców (zwanych Gaditanos - od pierwotnej nazwy miasta Gadir, którą nadali mu Fenicjanie), i przez zostających tu na dłużej lub krócej gości. La Playa de la Caleta rozciąga się przez czterysta pięćdziesiąt metrów między dwiema wieżami obronnymi Santa Catalina i San Sebastian. Jej piękno docenili hollywoodzcy filmowcy nagrywając tu kilka scen z "Die Another Day" z Piercem Brosnanem i Halle Berry. Zlokalizowana od zachodu dwuipółkilometrowa La Playa de la Victoria została sztucznie poszerzona, wyposażona w urządzenia do ćwiczeń i oświetlona - dzięki czemu stała się ulubionym miejscem klubowiczów, którzy wieczorami urządzają tu "beach parties". Najmniejsza La Playa de Santa Maria del Mar - czterysta metrów bieżących piasku na północy Kadyksu - gwarantuje piękne widoki oraz ciszę i spokój. Najdłuższa plaża miejska ma cztery kilometry długości i znajduje się w południowej części miasta: La Playa de la Cortadua znana jest ze swego jedwabistego złotego piasku docenianego przez znawców tematu i sybarytów. Te cztery najbardziej znane plaże przetykane są mniejszymi - w sumie jest ich tu osiem. 


Spacerując wzdłuż plaż obserwuję odcinającą się wyraźnie kolorem strefę pływów oraz statki-olbrzymy przywożąceturystów chcących choć przez jeden jeden dzień porozkoszować się atmosferą białego miasta. Choć nie przypłynęłam tu cruiserem, ja też jestem takim przelotnym gościem zbierającym na pamiątkę muszelki o obłych kształtach. 


Gdy człowiek nasyci się już plażą i kąpielami, może skorzystać z innych atrakcji Kadyksu. A jest ich niemało. W barze inspirowanym Moe's Tavern serwowane są zimne drinki, przed katedrą odbywa się akurat spontaniczny pokaz flamenco, a eleganckie sklepy z dobrze wyregulowaną klimatyzacją kuszą miłośników shoppingu. Last but not least: zwiedzanie to także doskonałe zajęcie na popołudnie.


Wiele dzielnic portugalskich i andaluzyjskich miast odbudowano w XVIII wieku po tym, jak w roku 1755 zniszczyło je trzęsienie ziemi i towarzysząca mu fala tsunami - ale wciąż są w nich stare rzymskie i arabskie zabytki, którym udało się przetrwać ten kataklizm. Losy Kadyksu - uznawanego za jeden z najstarszych ośrodków w Europie - były inne: tu nie natura, lecz ludzie doprowadzili do zniszczeń. Miasto, z którego niegdyś sam Kolumb wyruszył na drugą i czwartą wyprawę, od XVI wieku stało się celem ataków korsarzy, głównie pod wodzą Anglików. W roku 1587 Francis Drake okupował port przez trzy dni i spalił ponad trzydzieści statków. Dziwięć lat później zaś miał miejsce atak, który stał się gwoździem do trumny miasta: Cádiz został splądrowany - a po odmowie przez króla Hiszpanii zapłaty okupu - niemal doszczętnie spalony przez wojska pod wodzą Essexa i Nottinghama. Dlatego nie ma tu już ruin fenickich świątyń, zabytków porzymskich i arabskich meczetów: najstarsze europejskie miasto powstało praktycznie od nowa - niczym feniks z popiołów - w XVI, XVII i XVIII wieku. A że wycierpiało tak wiele z rąk Anglików, los oszczędził mu zniszczeń z rąk Francuzów: w przeciwieństwie do innych hiszpańskich ośrodków i portów, ten nie został splądrowany przez wojska Napoleona, choć był przez nie oblegany.

A propos feniksa: rzeźba przedstawiająca mitycznego ptaka zdobi dwunastopiętrowy budynek przy Calle Lázaro Dou 1, w którym mieści się redakcja Diario de Cádiz. W latach siedemdziesiątych XX wieku spadła ona z niebagatelnej wysokości na autobus pełen pasażerów... Ale że miasto to miewa szczęście w nieszczęściu, nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.  


Spacer po białej niczym perła Starówce rozpoczynam na San Juan de Dios, najstarszym placu miasta. Z jednej strony zamyka go neoklasycystyczna fasada ratusza ozdobiona wizerunkiem Herkulesa, mitycznego założyciela miasta oraz ornamentami w kształcie fenickich monet nawiązującymi do najstarszych kart historii Kadyksu. 


Obok wieży ratusza bieli się wieża barokowego kościoła pod wezwaniem świętego Jana Bożego, w centrum placu zaś, w otoczeniu palm, stoi Segismundo Moret y Prendergast. Urodzonego w roku 1833 polityka, współtwórcę pierwszej hiszpańskiej konstytucji (obowiązującej w latach 1820-1823), uwieczniono w kolorze czarnym doskonale odcinającym się od białego tła.  


Przez zabytkową bramę wchodzę do dzielnicy Populo. W niej najbardziej uderza mnie niezwykły, porowaty budulec domów. Kamienice wznoszono tu z lokalnych skał, nieregularnych i zawierających resztki muszli. Mimo takiej nietypowej struktury prezentują się one bardzo efektownie w fasadach domów kupieckich ozdobionych balkonami i stiukami. 


Uliczkami ozdobionymi azulejos z motywami religijnymi dochodzę do Catedral Nueva - czyli tak zwanej nowej katedry. Ponieważ powstawała ona na przełomie wieku XVIII i XIX, mieszają się tu motywy barokowe ze zdobieniami neoklasycystycznymi. Budowano ją kilkadziesiąt lat - ze względów finansowych parę razy przerywano prace i zmieniano założenia: sklepienie jest na przykład o połowę niżej niż pierwotnie planowano. Dodatkowo jego górną część wykończono tanim piaskowcem, który obecnie kruszy się obficie na siatkę zabezpieczającą. 


W czasie spaceru po przestronnym wnętrzu - w którym msze odprawiane są wyłącznie w niedziele i święta - moją uwagę zwracają stalle z kubańskiego mahoniu i organy z charakterystycznymi dla Hiszpanii poziomymi piszczałkami. Zaglądam też do kaplicy, w której zaaranżowano małe muzeum monstrancji. Najsłynniejsza z nich to czterometrowa Custodia de Millón autorstwa Antonia Suáreza wykonana z litego srebra.


Przy wyjściu żegnają mnie dwa demony umiejscowione nad głównymi drzwiami. Diabelskie głowy to dość nietypowy widok w kościele.


Na Plaza de las Flores robię sobie mały odpoczynek od zwiedzania. Otacza mnie woń roślin i chłodzi ruch wachlarza. Zimna granita to jest to!



Od placu kwiatów uliczkami zakupowymi pełnymi kolorowych sklepów idę w kierunku Plaza España. Mijam witryny kuszące przecenami, drzwi z charakterystycznymi kołatkami w kształcie dłoni, walczę ze śliskim chodnikiem.


W centrum Placu Hiszpańskiego stoi pomnik wspomnianej już pierwszej konstytucji uchwalonej w roku 1812. Potoczna nazwa tego dokumentu oznacza po polsku tyle, co "Józefa" - dlatego, że jej gwarantem miał być monarcha konstytucyjny Józef Bonaparte. La Pepa mówiła o poszanowanie osobistej wolności, dorobku ludzkości, suwerenności narodów. Ustawa obowiązywała teoretycznie przez trzy lata, ale jej postanowień nie wcielono w życie z powodu klęski Francuzów i powrotu do władzy Ferdynanda VII.


Biały monument upamiętniający kortezy (odpowiedniki dzisiejszych ugrupowań politycznych) współpracujące przy tworzeniu tekstu Pepy wzniesiono tu w roku 1926 według projektu Modesta Lopeza Otera. Wymienionych z imienia i nazwiska twórców tekstu przełomowej wolnościowej konstytucji, która nie zmieniła prawa, ale zrewolucjonizowała sposób myślenia o równości obywateli upamiętniają też ustawione nieopodal placu hiszpańskiego tablice


Spacer po Kadyksie - białym mieście, ładniejszym bracie Hawany i raju rentierów - kończę w klimatach przyrodniczych. Podziwiam drzewa o dziwnych kształtach i imponujących posturach. Najwyraźniej służy im tutejszy klimat - czemu w zasadzie trudno się dziwić. 

Źródło: Google Maps; kliknij, aby powiększyć mapkę


***
ZAPRASZAM NA INNE TEKSTY O:
HISZPANII

PORTUGALII

1 comment:

  1. Fajnie się Ciebie czyta i ogląda. Jeśli nie masz nic przeciwko temu dodaję Cibie do moich ulubionych blogów:)

    ReplyDelete