Zapraszam na blog podróżniczy o wyprawach do krajów Azji, Europy, Afryki Północnej i Ameryki Środko

7.27.2013

/DESSAU, MOSIGKAU/ Rokokowa perła i Bauhausowy ebonit


Tylko 10 kilometrów i aż 200 lat od siebie - miasto Bauhausu i perła rokoko. Dessau i Bad Mosigkau. Oba w Sachsen-Anhalt, ok. 200 kilometrów od polskiej granicy. W tym pierwszym króluje prostota, w tym drugim - wyrafinowanie. W pięć minut można odbyć tu wędrówkę od siedemnastowiecznego kunsztu do funkcjonalizmu z lat dwudziestych zeszłego stulecia.

Zacznijmy od wieków dawnych. Żółty pałacyk oraz piękny - choć niezbyt rozległy - park w Bad Mosigkau powstały w drugiej połowie XVIII wieku. Inicjatorką stworzenia tego kompleksu była księżna Anna Wilhelmina, która ziemie w tym pięknym miejscu dostała od swego ojca, Leopolda I. 


Choć i pałacyk, i teren są zaskakująco małe, to warto je odwiedzić. Choćby dlatego, że to jeden z nielicznych tak dobrze zachowanych przykładów stylu rokokowego. Pewnie też po to, by sprawdzić, czy rzeczywiście zasługuje na miano miniaturowego Sanssouci. Albo sprawdzić, czy straszą tu duchy samotnych kobiet z wyższych sfer - przez 150 lat znajdował się tu bowiem ośrodek dla nich. No i aby pozachwycać się kolorowym i pięknie utrzymanym ogrodem.

Pałac żółci się w słońcu. W jego ocienionych wnętrzach znajdują się obrazy namalowane przez nie byle jakich mistrzów: van Dycka, Rubensa, Brueghela, Jordaensa czy van Honthorsta. Z kolei na zewnątrz, w ogrodzie, kwitną dzieła mistrzyni największej - matki natury. 

  
Upał leje się z nieba. Chwila oddechu w cieniu drzew. Na stawie rybnym pięknie zakwitły nenufary. Nieopodal park skrywa kolejną tajemnicę: labirynt z krzewów posadzonych tak, że nie sposób się w nich nie zgubić. Chodzę między krzakami i staram się zapamiętać, ile już razy skręciłam w lewo. Niestety i tak labiryntowi udaje się zapędzić mnie w kozi róg. 


Rzut oka na hermafrodytyczną rzeźbę i na grę odbić w szybach pałacyku i wracamy na chwilę do przyjemnie chłodnego auta, które niczym kapsuła czasu w 10 minut przeniesie nas do lat dwudziestych XX wieku. 


Dessau wita nas kosmicznym spodkiem i oryginalną instalacją rowerową. Blokowiska - proste, ale czyste i ukwiecone; jakieś stare koszary przerobione na budynki mieszkalne. 


I nagle wyrasta przed nami budynek jedyny w swoim rodzaju - szklana bryła przyozdobiona jedynie napisem "Bauhaus". To awangardowy budynek uczelni, który powstał w latach 1925-26. Zaprojektował go sam Walter Gropius, ojciec nowego stylu w sztuce, wzornictwie i architekturze będącego awangardową odpowiedzią na przeładowany ornamentyką modernizm. Przesłanie tego kierunku - że wszyscy rzemieślnicy są artystami, a wszyscy artyści powinni być dobrymi rzemieślnikami - chętnie zadedykowałabym na przykład twórcom czajników elektrycznych z najbardziej niewygodnymi włącznikami świata albo projektantom telefonów z przyciskami za małymi nawet na dziecięce rączki.

 
Piękno prostoty aż bije z szarej budowli. Małe okna mienią się w słońcu. Jest ich dużo, ale poruszają się niczym tancerki w układzie synchronicznym: specjalny mechanizm składający się z koła napędowego, łańcucha i prętów sprawia, że można je wszystkie na raz zamknąć lub otworzyć. 


Idziemy dalej. Proste schody, skromne betonowe korytarze. Włączniki światła z gładkiego ebonitu. Przekręcam czarny motylek - pamiętam takie jeszcze z wczesnego dzieciństwa.


Mentalną podróż do dzieciństwa gwarantują też eksponaty ułożone w szklanych witrynach tutejszej kafejki. Choćby lampki z gumowanymi przewodami. 

  
W jednym z surowych wnętrz zaaranżowano wystawę, na której można dowiedzieć się więcej o historii budynku. Na przykład tego, że jego żelbetowy szkielet został wykończony tynkiem o gładkiej fakturze, co wówczas było innowacyjnym zabiegiem. I że budynek odnowiono w roku 1976 po zniszczeniach wojennych. W innym pomieszczeniu jest mały sklepik z książkami i drobiazgami inspirowanymi Bauhausem. Można tu dostać na przykład składane stołki wędkarskie. 


"Wielobarwność to mój ulubiony kolor" - powiedział kiedyś ponoć Walter Gropius. Dziś jego słowa mogą być metaforą tej okolicy. Tak kolorowej i zróżnicowanej. Szary budynek odcina się od błękitnego nieba, a żółty pałac tonie w morzu kwiatów. W kilka minut można tu odbyć podróż w czasie. I przejść od idei nadmiaru do filozofii prostoty.



Zapraszam też na mój film z Bad Mosigkau:

No comments:

Post a Comment