Aż trudno uwierzyć, że to małe urokliwe miasteczko to czwarta co do wielkości metropolia Szwecji. Jak podaje Wikipedia, Uppsala leży 70 km na północ od Sztokholmu i około 35 km na północ od lotniska Arlanda. Leży na obu brzegach rzeki Fyrisån, około 8 km w górę od jej wpływu do jeziora Melar (szw. Mälaren) w zatoce Ekoln, poniżej, a częściowo w ramach pasma wzgórz Uppsalaåsen.
Zmienna pogoda chyba najbardziej kojarzy mi się z tym miasteczkiem, w którym dzięki uprzejmości mieszkających tam moich Przyjaciół bywam dość często.
Po drodze do centrum mijam posterunek policji - może architektonicznie nic specjalnego, ale pięknie odbija błękit nieba
Jeszcze jeden przystanek i jestem na głównej promenadzie. Gdy słońce zaświeci trochę mocniej, deptak zapełnia się ludźmi - choć tłumów się tu raczej nie uświadczy. Niska gęstość zaludnienia sprawia, że Warszawiak zawsze będzie miał poczucie, że w Szwecji jest raczej pusto.
Flaga jest nawet na stoisku z owocami. To charakterystyczne dla Szwecji - wielu dumnych obywateli wywiesza ją też przed swoimi domami.
Miło jest zrobić sobie przerwę na kawę z katedrą w tle. To w Uppsali właśnie jest największa szwedzka katedra, a także najstarszy szwedzki uniwersytet. Znów za Wikipedią: zbudowana w stylu gotyckim katedra jest miejscem koronacji i spoczynku królów szwedzkich. W tej świątyni pochowana jest m.in. królowa Szwecji Katarzyna Jagiellonka, żona króla Szwecji Jana III Wazy. Nad jej nagrobkiem znajduje się herb Rzeczypospolitej, a na ścianie powyżej znajduje się fresk wyobrażający Kraków. W sklepiku w katedrze udało mi się kupić miętówki z wizerunkiem Jezusa na opakowaniu i napisem "Save your breath".
Uppsala jest bardzo czysta i wypielęgnowana. Kwietniki takie, że tylko fotografować. I oczywiście wszechobecne rowery - najbardziej praktyczny i ekonomiczny środek transportu w tym mieście.
Jest wrzesień - i największe wydarzenie miejskie: święto Uppsali połączone z odbywającym się od roku 1989 festiwalem Uppsala Culture Night. Orkiestra dęta spaceruje po ulicach grając rytmicznie, ludzie jedzą kebaby na trawnikach, a w specjalnym namiocie można skusić się na masaż za symboliczne 20 koron.
Po raz kolejny wchodzę do Museum Gustavianum, dawnej siedziby tutejszego uniwersytetu. Można się w nim przenieść w dawne czasy - ja szczególnie lubię salę, w której niegdyś odbywały się sekcje zwłok wykonywane przez profesorów na oczach studentów. I kolekcję starych teleskopów.
Jeszcze fotka z kamieniami runicznymi.
Na schodach najstarszego szwedzkiego uniwersytetu przygrywa dziś orkiestra studencka. Grają muzykę średniowieczną.Więcej na moim filmie: http://youtu.be/IZzK2BtiGxU.
Dziś muzea otwarte są do później nocy. W drodze do zamku, w którym akurat jest pokaz sztuki użytkowej i wstrząsająca wystawa fotografii "Hetero and Etno Norm", można podziwiać kolorowe iluminacje. I pokaz średniowiecznych sztuk walki z ogniem w roli głównej.
Pogoda w Uppsali jest naprawdę kapryśna. Kolejnego dnia odwiedzam te same miejsca - ale w zupełnie innej aurze...
No comments:
Post a Comment